Danina solidarnościowa – tak od początku rząd nazywa dodatkową stawkę podatkową w PIT, którą pierwszy raz najlepiej zarabiający Polacy zapłacą za 2019 r. Cel jest oczywiście szczytny: najbardziej zaradni, którym sprzyja fortuna, „podzielą się" z osobami najbardziej poszkodowanymi przez los. Tylko czy narzucone z góry rozwiązanie można nazywać solidarnością?
Dodatkowa stawka dla dochodów powyżej 1 mln zł dotknie według szacunków ok. 20 tys. Polaków. Eksperci nie mają złudzeń: w tej grupie znajdą się głównie wolne zawody i średnie firmy rodzinne. Nie kryją, że to taka kara za przedsiębiorczość. Oczywiście nikt nie ma wątpliwości, że niepełnosprawnym należy pomagać i pieniądze dla nich muszą się znaleźć w budżecie. Tylko może powinno się ich poszukać też w innych kieszeniach...
Tym 20 tys. ludzi, głównie przedsiębiorcom, trudno będzie wytłumaczyć, dlaczego to oni mają się „solidarnie" zrzucić na niepełnosprawnych, bo płacą PIT. A firmy, które podlegają CIT, nie tylko to ominie, ale jeszcze dostaną bonus w postaci obniżonej 9-proc. stawki. Ta wymuszona solidarność – czy jak mówią doradcy podatkowi: zabijający przedsiębiorczość nadmierny fiskalizm – w najlepszym wypadku może się skończyć ucieczką przed dodatkowym PIT w inne formy biznesowe, a w najgorszym – upadkiem firmy. Warto przypomnieć: kura, która znosi złote jajka, musi być... żywa.
W Monitorze Wolnej Przedsiębiorczości oceniamy gospodarcze działania rządu i pokazujemy bariery utrudniające funkcjonowanie firm. Dla czytelników, którzy na adres monitor@rp.pl napiszą, co ogranicza prowadzenie ich biznesu, mamy dwutygodniowy bezpłatny dostęp do e-wydania „Rzeczpospolitej".
Więcej rp.pl/monitor