Słowo „komunizm" zaczyna przybierać coraz to nowe barwy. Nie bardzo wiadomo właściwie, czym jest to, co się skończyło (lub nie). Myślę, że najogólniej „komunizm" to sposób sprawowania władzy, i po 1989 roku zdarzało mi się odnieść wrażenie, że odzywają się dalekie echa w formie jedynie słusznych idei.
Niestety, pogrzeb „Inki" do nich należy. Panie Marszałku: „Inka" zginęła w Polsce, w której stacjonowały wojska radzieckie. Jej matka zginęła z rąk gestapo za czasów okupacji niemieckiej. Ojciec „Inki" w młodości został zesłany na Syberię. Życie tej młodej bohaterki upłynęło w poczuciu nieustannego zagrożenia ze strony obcego agresora. Każdy krok groził aresztowaniem, torturami i śmiercią. Jej matka nie tylko nie załamała się po ponownej zsyłce męża, ale tym bardziej podjęła wyzwoleńczą walkę. „Inka", widząc matkę w więzieniu, z wybitymi zębami, po torturach, nie załamała się, tylko też podjęła walkę. Obie, torturowane, nie wydały nikogo.
W całej tej historii czuje się ducha pokoleń. Tak naprawdę nie wiadomo, do której babki „Inka" adresowała słowa „zachowałam się jak trzeba". Najprawdopodobniej do Anieli Siedzik, z którą przebywała najczęściej. Niewykluczone jednak, że kierunek wychowania, zasady i wartości przekazała jej babka ze strony matki. Tak naprawdę nie wiemy, do której z nich „Inka" chciała „ dorosnąć", której sprostać, a przede wszystkim, która z nich powtarzała: „w razie czego zachowaj się jak trzeba". Jeśli się głębiej zastanowić, to nawet takie proste zdanie świadczy o grozie tamtego czasu. To przecież zdanie-szyfr. Pod spodem kryje się widmo tortur. Pozornie błahe polecenia: „idź, zanieś tę paczuszkę", „pobiegnij za las, tam ci dadzą coś ważnego" to za każdym razem świadomość narażania dziecka na ból, samotność i śmierć. I nie da się tego powiedzieć wprost, tylko okrężnie: „wiesz... w razie czego zachowaj się jak trzeba".
A trzeba znieść każdy ból, żeby nie wydać innych. Nie tylko bohaterów: babcia Aniela nie zgodziła się też wydać denuncjatorów ani nikogo, kto po prostu nie wytrzymał tortur. Bo tak trzeba. Siostra „Inki" po latach poprosiła, żeby nie piętnować kobiety, która „Inkę" wydała na torturach. Bo tak trzeba. Trzeba zrozumieć. Takie było tamto życie – a po latach taki wspaniały, doniosły pogrzeb.
Dla ludzi wierzących powinno być oczywiste, że „Inka" i jej cała rodzina widzą z góry wszystko, co dzieje się na tym pogrzebie. Wiedzą też dobrze, że 17 września 1993 r., w rocznicę agresji radzieckiej na Polskę, generał Leonid Kowaliow zameldował prezydentowi Lechowi Wałęsie zakończenie wycofywania wojsk radzieckich z Polski. A czym był taki dzień dla „Inki", żyjącej przez większość swego życia w obecności obcego wojska? Myślę, że dniem, kiedy mogłaby powiedzieć „Polska żyje!". Bo to, co krzyknęła w ostatniej chwili życia – „Niech żyje Polska!" – było tylko jej życzeniem.