Chodzi przecież o autorkę z jednej strony zjadliwie antysemickiego tekstu „Najpilniejsza sprawa", który ukazał się w roku 1936 na łamach „Prosto z Mostu", z drugiej zaś – deklaracji „Protest!" z 1942 r., stanowiącej przejmujący apel do sumień Polaków o to, aby nie być biernym wobec Holokaustu.
Najprostsza, wręcz banalna interpretacja tego, co się stało, brzmi: Kossak lansowała żydożercze tezy dopóty, dopóki nie widać było ich brutalnych konsekwencji, które dały o sobie znać podczas okupacji niemieckiej. Nasuwa się więc myśl o przemianie pisarki. Widok koszmaru – konkretnie: akcji likwidacyjnej w getcie warszawskim – miał uświadomić Kossak, że dekadę wcześniej prezentowała postawę haniebną.
Zresztą od słów ważniejsze były czyny – pisarka należała do założycieli Rady Pomocy Żydom „Żegota". Sama przeszła przez Auschwitz i Pawiak. Za swoją działalność została uhonorowana izraelskim medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.
Czy jednak rzeczywiście Kossak przezwyciężyła swoją przeszłość? W „Proteście!" padają przecież następujące słowa: „Zabieramy (...) głos my, katolicy-Polacy. Uczucia nasze względem żydów [pisownia oryg.] nie uległy zmianie. Nie przestajemy uważać ich za politycznych, gospodarczych i ideowych wrogów Polski. Co więcej, zdajemy sobie sprawę z tego, iż nienawidzą nas oni więcej niż Niemców, że czynią nas odpowiedzialnymi za swoje nieszczęście. Dlaczego, na jakiej podstawie – to pozostanie tajemnicą duszy żydowskiej, niemniej jest faktem nieustannie potwierdzanym. Świadomość tych uczuć jednak nie zwalnia nas z obowiązku potępienia zbrodni. Nie chcemy być Piłatami".
To właściwie powtórzenie tego, co Kossak wyłożyła w antysemickiej „Najpilniejszej sprawie". I warto się zatrzymać przy tym tekście, bo stanowi on klucz do zrozumienia stanowiska pisarki w kwestii żydowskiej.