To jednoznaczne wotum nieufności SN wobec prowadzonej od czterech lat reformy sądownictwa. Nie powinno zaskakiwać, już treść pytań zadanych Luksemburgowi wskazywało na to, w którą stronę pójdzie rozstrzygnięcie. Unijny trybunał powiedział: ze sprawą powinny sobie poradzić sądy w Polsce, SN więc nie zwlekał, nie przekazał sprawy na skład poszerzony, lecz przesądził już teraz: KRS, po skróceniu kadencji poprzedniej i upolitycznieniu wyboru, zaś złożona w większości z bliskich ministrowi Ziobrze prokuratorów Izba Dyscyplinarna SN nie spełnia europejskiego standardu niezależnego sądu.
Czytaj także:
Pierwsze orzeczenie Sądu Najwyższego po wyroku TSUE
Jedno jest wciąż niepewne: co z kilkuset sędziami powołanymi z udziałem nowej KRS i – co ważniejsze – co z wyrokami wydanymi przez tych sędziów (ta liczba idzie już w tysiące). Automatyzmu tu raczej nie będzie – o czym niedawno mówił w wywiadzie dla Rzeczpospolitej polski sędzia TSUE prof. Marek Safjan. Są w Europie różne sposoby radzenia sobie z tego typu problemami i zwykle wymaga się tu wykazania związku między sprawą, a tym kto i jak ją osądził.
Czwartkowy wyrok Izby Pracy SN – choć daje mocny oręż sędziom protestującym przeciw zmianom dokonywanym przez rządzących - nie kończy tej sprawy. W obrocie prawnym pozostają bowiem orzeczenia wydane przez organy, których autorytet ostatnio drastycznie spada – jak wyrok Trybunału Konstytucyjnego o Krajowej Radzie Sądownictwa, czy werdykty wydane przez sędziów wyłonionych z udziałem tej rady – jak czerwcowa uchwała Izby Dyscyplinarnej SN, która uznała się za legalną, czy z drugiej nowej izby – Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, gdzie także trwają procedury zmierzające do oceny KRS.