Ogłaszanie wyroków, zwłaszcza w sprawach cieszących się zainteresowaniem opinii publicznej, bywa nieraz trudne dla prawników. Ideałem byłoby, do czego zmierzają brytyjscy sędziowie (którzy tworzą autentyczną elitę prawniczą), aby sędzia przekonał do wydanego wyroku nie tylko tego, który wygrał – bo to łatwe, ale także przegranego. By ten wychodził z sądu z przekonaniem, że został potraktowany sprawiedliwie.
Czytaj także: Sąd: 40 tys. zł zadośćuczynienia dla żołnierza wyklętego
Mam nadzieję, że podobną troską kierowała się sędzia krakowskiego Sądu Okręgowego, która w uzasadnieniu wyroku o zadośćuczynienie, którego domagał się były żołnierz wyklęty, napisała, że jego prawnik nie zachował się wobec klienta lojalnie, domagając się 200 tys. zł (za trzy miesiące aresztu w stalinowskim więzieniu), tj. kwoty stanowczo wygórowanej. Dodajmy, że sąd zasądził mu 40 tys. zł.
Adwokat jest zbulwersowany taką „laurką" sądu, i to na papierze, tym bardziej że stalinowskie więzienie było tylko częścią represji, a sam poszkodowany w dniu wyroku powiedział „Rzeczpospolitej", że przez 40 lat, aż do 1989 r., musiał ukrywać się ze swoją niepodległościową przeszłością. Po tym wyroku czuje się zaś dodatkowo pokrzywdzony.
Tego rodzaju krytyczne uwagi sądu pod adresem prawników nie należą do rzadkości. Kilka miesięcy temu, odrzucając głośny pozew zbiorowy poszkodowanych przez dieselgate, sędzia nie szczędziła krytyki prawnikom – autorom pozwu, określając go jako niechlujny i narażający poszkodowanych na kolejne straty.