Pandemia COVID-19, która w najbardziej dotkliwy dotychczas sposób zaatakowała około trzy miesiące temu Europę i Stany Zjednoczone, zdaje się w tych rejonach świata ustępować, choć może okazać się, że jest to opinia przedwczesna. Tego po prostu nie wiemy. Nie bez przyjemności, ale z poczuciem dystansu warto przytoczyć opinię zawartą w moim tekście „Jak poradzić sobie z koronawirusem", opublikowanym w Rzeczpospolitej z 2 kwietnia: „Lektura prac specjalistów od epidemii, studiowanie wypowiedzi ekspertów i autorytetów wraz z domieszką mojej intuicji każą mi przypuszczać, że w ciągu miesiąca maja (nie potrafię określić tygodnia ani dekady) powinniśmy przystąpić do odbudowy zerwanych więzi w większości z omówionych tutaj wymiarów".
Niniejszy tekst jest kontynuacją rozważań prowadzonych w innych moich publikacjach i rozwija kilka nieporuszonych wcześniej aspektów. Zgodnie z postulatami zgłoszonymi w artykule „Koronawirus niejeden ma wymiar" („Rzeczpospolita", 9 kwietnia 2020 r.) zjawisko trwającej pandemii Covid-19 należy rozpatrywać wielowymiarowo. Spełnienie tego postulatu powinno prowadzić do lepszego zrozumienia jego natury, zdiagnozowania przyczyn i skutków oraz skonstruowania środków zaradczych. Nie można bowiem podchodzić do Covid-19 jednostronnie, gdyż wówczas tam, gdzie potrzebne jest działanie kompleksowe, wybierzemy drogę na skróty z wszystkimi tego, przede wszystkim negatywnymi konsekwencjami.
W miarę jak Covid-19 zdaje się odpuszczać, pojawia się coraz więcej pytań o to, jaki będzie albo raczej jaki może być świat po pandemii. Łatwo można zauważyć, że mamy do czynienia z radykalnym rozrzutem opinii, co oznacza dużą niepewność, wiele niewiadomych. Jedni twierdzą, że po Covid-19 wszystko będzie inne – przede wszystkim ludzie, społeczeństwo, gospodarka, kultura itd. Inni utrzymują, że w zasadzie niewiele się zmieni i ludzkość powróci na poprzednie tory tak szybko jak to będzie możliwe z medyczno-sanitarnego punktu widzenia.
W prowadzonym dyskursie daje się zauważyć pewne niespójności, niedokładności, a nawet sprzeczności. Gdy pytamy o świat po pandemii warto świadomie założyć, jaki okres rozpatrujemy. W krótkiej perspektywie dotkliwość skutków i siła zmian dla życia każdego człowieka są olbrzymie. Wydłużenie okresu objętego refleksją wydaje się tonować skalę możliwych następstw, a w konsekwencji i zmian wywołanych przez pandemię. Wydaje się także, że w miarę jak okazuje się, że Covid-19 jednak słabnie, nasza wiara w odbudowę i odtworzenie pozrywanych więzi rośnie. Czyli mamy do czynienia ze swoistą ewolucją widzenia skali przyszłych zmian, które prawdopodobnie wywoła koronawirus. Gdy zastanawiamy się nad tym, co będzie „potem", czyli po pandemii, często wpadamy w dysonans pomiędzy tym, jaki świat prawdopodobnie może być oraz tym, jaki chcielibyśmy, aby był.
Zwłaszcza wyznawcy poglądu, że po pandemii wszystko będzie inne, zdają się wpadać w tę pułapkę. Mając krytyczną ocenę (często słusznie) otaczającej nas cywilizacji przedpandemicznej (krytyka kapitalizmu, globalizacji, konsumpcyjnego stylu życia, niszczenia środowiska, niesprawiedliwości społecznej itp.) uznali oni, że kryzys wywołany szokiem zewnętrznym, jaki stanowi COVID-19 powinien zostać zażegnany poprzez naprawę cywilizacji we wszystkich tych aspektach. Podzielając diagnozę dotyczącą niedoskonałości funkcjonowania naszej cywilizacji wydaje się jednak, że zgłaszane oczekiwania są niezbyt realistyczne.