Organizatorzy kongresu – sędziowie, adwokaci i radcy prawni – są w trudnej sytuacji. Bo jak tu przez zęby wzywać do rozmów, dialogu i ustępstw? Jak rozprostować palce zaciśnięte dotychczas w pięści i wyciągnąć rękę do zgody?
Nawet jeśli środowiska prawnicze zgadzają się z niektórymi pomysłami rządu na reformę wymiaru sprawiedliwości, co daje się słyszeć w wielu deklaracjach, trudno im będzie powstrzymać się od oceny władzy politycznej. Zarzuty łamania konstytucji w walce o Trybunał czy KRS zapewne padną. Te ciężkie słowa trudno będzie skomponować z wezwaniem polityków do rozmów. W efekcie emocje, niezadowolenie i krytyka poczynań PiS mogą na kongresie zabrzmieć mocniej niż wezwanie do współpracy dla dobra wspólnego.
Pojednawczych gestów nie należy się spodziewać od władzy politycznej. Reformatorski plan PiS wydaje się czytelny. Najpierw odsunąć zepsute sędziowskie elity, które mogą rozmontować każdą reformę, kiedy ta już z parlamentu trafi do sądów, a dopiero później przeprowadzić zmiany merytoryczne.
Kongres nie zatrzyma reform. Może być jednak zalążkiem silniejszej integracji, potrzebnej do stworzenia trwałej platformy merytorycznej współpracy środowisk prawniczych. Mogą zabierać wspólny, silny głos w dyskusji o wymiarze sprawiedliwości, który trudno będzie rządzącym ot tak pominąć.
Jest jednak warunek. Sędziowie, adwokaci i radcowie nie mogą mówić w sobotę w Katowicach o własnych problemach i interesach, skupiać się na krytyce reform. Niech pamiętają o błędach sędziowskiego kongresu w Warszawie, który stał się wiecem poparcia dla prof. Andrzeja Rzeplińskiego. Niech przedstawią własną wizję naprawy wymiaru sprawiedliwości. Z myślą o obywatelach i dobru wspólnym.