Rozpatrując apelację banku, SO powziął wątpliwości, czy to rozumowanie jest prawidłowe, gdy bankowi też służy roszczenie o zwrot spełnionego w wykonaniu nieważnej umowy kredytu, a należność banku przewyższa wierzytelność kredytobiorcy. Problem ten nie był do tej pory przedmiotem rozważań SN, a orzecznictwo sądów powszechnych jest rozbieżne. Dotyczy go jedno z sześciu pytań pierwszej prezes SN, którymi w marcu zajmie się cała Izba Cywilna SN.
Spór idzie o to, czy przy nieważności umowy kredytowej, w ramach której bank wypłacił kredytobiorcy całość lub część kredytu, a ten go spłacał, powstają odrębne roszczenia za nienależne świadczenie na rzecz każdej ze stron, czy tylko jedno, o zapłatę nadwyżki spełnionych świadczeń, czyli bezpodstawnego wzbogacenia.
Prawnicy frankowiczów optują za niezależnymi roszczeniami, tym bardziej że dotąd banki powściągliwie wytaczały takie roszczenie. Dopiero niedawno takie żądanie wytoczyli w głośnej sprawie państwa Dziubaków.
Justyna Tomaszewska i Robert Mazur, pełnomocnicy frankowicza, mówili na zdalnej rozprawie w SN, że prawo UE wymaga wyrównywania pozycji kontraktowych i odstraszania od naruszania praw konsumentów. Każda strona ma własne roszczenie, może go oddzielnie dochodzić.
Nie ma darmowych nieruchomości – mówiła mec. Aleksandra Horbatowska w imieniu Banku Millenium. – Trzeba też widzieć sytuację złotówkowych kredytobiorców. Ci nie powinni mieć gorzej. Konsument nie może żądać zawrotu rat, gdy nie oddał tego, co otrzymał w kredycie.
SN nie podzielił tego stanowiska.