Tym samym zakończyła się krótko trwająca niepewność, kto w Europie zajmie się odzyskiwaniem i analizą zapisów w obu czarnych skrzynkach. Początkowo jeden z rzeczników Ethiopian Airlines powiedział, że skrzynki zostaną wysłane do Niemiec, ale federalny urząd badania wypadków lotniczych BFU oświadczył, że nie zrobi tego. Jego rzecznik Germout Freitag wyjaśnił, że jest to nowy typ samolotu z nowymi rejestratorami i nowym oprogramowaniem i nie możemy tego zrobić.
Czytaj także: Inwestorzy boją się o losy koncernu Boeing
Przedstawiciel BEA powiedział natomiast, że najpierw trzeba zbadać stan przesyłki z Etiopii, a pierwsze odczytywanie zapisów obu rejestratorów może potrwać od kilku godzin do kilku dni.
Ethiopian nie chciał początkowo korzystać z wiedzy BEA, bo krytykował śledztwo tego urzędu ws. spadnięcia samolotu tej linii do morza w 2010 r. po starcie w Libanie. Uważał, że śledztwo było stronnicze wobec pilotów, których obarczono odpowiedzialnością za katastrofę.
Tylko kilka krajów na świecie tworzy czołówkę w badaniu przyczyn katastrof. Są to Australia, Francja, Kanada, USA i W.Brytania, ale tylko Francja i Stany maja największe doświadczenie, bo ich eksperci uczestniczą w niemal wszystkich śledztwach dotyczących samolotów Airbusa i Boeinga.