We wtorek ogłoszono, że personel medyczny zostaje zwolniony z kwarantanny, ale przez ostatni czas medycy mieli problemy, kiedy trafiali na izolację.
– Groźby nagany czy konsekwencji służbowych wobec pracowników medycznych na kwarantannie są w szpitalach na porządku dziennym – mówi dr Tomasz Imiela z Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie.
Za lekkomyślność
Potwierdzają to słowa listu dyrektora jednego ze szpitali wojewódzkich do personelu: „W szpitalu odnotowano niepokojącą ilość zakażeń SARS-CoV-2. (...) ustalono, że główną przyczyną transmisji wirusa między pracownikami w szpitalu są wzmożone kontakty zewnętrzne (m.in. imprezy zorganizowane). Wobec osób, które przyczyniły się, postępując w sposób lekkomyślny, do wystąpienia ognisk zakażenia w szpitalu, zostaną podjęte działania dyscyplinarne, zgodnie z kodeksem pracy, a w przypadkach ekstremalnych postępowanie zgodnie z art. 161 kodeksu karnego. Okres przebywania na kwarantannie/izolacji będzie niepłatny (w przypadku umów cywilnoprawnych)".
– Ponieważ takie groźby są bezprawne, częściej przybierają formę ustną – mówi dr Imiela i dodaje, że szpitale w Polsce zdziesiątkował koronawirus, bywa, że na oddziale zostają jeden lekarz i pielęgniarka.
– Nie jest to wina beztroski personelu. W warunkach polskiej ochrony zdrowia trudno stosować zasady dystansowania społecznego. Pomieszczenia nie są przystosowane do rygorystycznych zasad pandemicznych, sprzętu ochrony osobistej nie ma w nadmiarze, a lekarze siedzą w małych pokojach lekarskich. W dodatku z powodu niedostatków kadry resort zdrowia zniósł zakaz pracy w kilku miejscach i personel może się zakazić w kilku placówkach – mówi dr Imiela. I przyznaje, że są medycy, którzy biorą takie groźby dosłownie.