Dokładnie dwa lata temu reprezentująca rząd Izraela ambasador ze sceny przed słynną bramą do Birkenau głośno zaprotestowała przeciwko przyjętej dzień wcześniej ustawie przygotowanej przez Patryka Jakiego. Choć Senat i prezydent mieli szansę stanąć na wysokości zadania, karnie wykonywali polityczne polecenia, z wielkim pośpiechem przyjmując i podpisując ustawę, która szybko wywołała również sprzeciw ze strony naszego najpoważniejszego sojusznika – Stanów Zjednoczonych.
Czytaj także: Miliarder w służbie ofiar Zagłady
Po kilku miesiącach obóz rządzący z najbardziej kontrowersyjnych przepisów się wycofał, a premierzy Mateusz Morawiecki oraz Beniamin Netanjahu przyjęli negocjowaną wcześniej w tajemnicy deklarację historyczną, która miała wyjaśnić wszelkie wątpliwości. Ale relacje między naszymi krajami nie stały się lepsze. Po odwołaniu wizyty premiera Morawieckiego w Izraelu po skandalicznej antypolskiej wypowiedzi szefa tamtejszego MSZ Israela Katza między rządami na długie miesiące zapanował chłód.
Czytaj także: Prezydent nie wytrzymał
Tymczasem świetnie współpracowały społeczeństwa naszych krajów. Wzrastała liczba bezpośrednich lotów między polskimi i izraelskimi miastami, kwitła wymiana kulturowa, polskie galerie handlowe wypełniły się robiącymi zakupy Izraelczykami, mieszkańcy polskich miast pokochali izraelską kuchnię i bogatą ofertę turystyczną. Towarzyszyła temu wymiana gospodarcza, intelektualna, a nawet wojskowa.