Po decyzji Tuska: Ostatnia szansa Platformy

Decyzja Donalda Tuska o niekandydowaniu w wyborach prezydenckich ostatecznie zamyka pewien etap w historii Platformy Obywatelskiej. Pytanie czy może być impulsem do rozpoczęcia nowego etapu, czy będzie zapowiedzią schyłku tej formacji.

Aktualizacja: 06.11.2019 06:20 Publikacja: 05.11.2019 22:36

Po decyzji Tuska: Ostatnia szansa Platformy

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

PO od 2015 roku ma problem z wymyśleniem się na nowo. Porażka Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich, a potem bezprecedensowy sukces PiS-u, który jako pierwsza partia w historii III RP zdobyła niezależną większość w parlamencie zepchnął PO do głębokiej defensywy w której partia ta znajduje się do dzisiaj.

Początkowo politycy PO mogli mieć nadzieję, że będzie jak w latach 2005-2007 – zwycięski PiS rozpęta kilka politycznych wojen, które przerażą Polaków do tego stopnia, że ci zatęsknią za ciepłą wodą w kranie Donalda Tuska i odwrócą się od partii Jarosława Kaczyńskiego. Scenariusz ten zrealizował się jednak tylko w połowie – PiS rzeczywiście postawił na rewolucyjne zmiany, przeprowadzane w atmosferze gorącego konfliktu politycznego, ale Polaków wcale to nie przeraziło. Owszem – ten i ów skok na państwowe instytucje (Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy) mógł wzbudzać niesmak, ale okazało się to ceną, jaką społeczeństwo jest gotowe zapłacić w zamian za prosocjalną politykę podlaną patriotycznym sosem i doprawioną utarciem nosa elitom, których społeczeństwo wcale nie kochało tak bardzo, jak się to owym elitom wydawało. PO na taki rozwój sytuacji ewidentnie nie była przygotowana. Nie miała planu „B” na wypadek, gdyby PiS jednak nie potknął się o własne nogi. Przez cztery lata rządów PiS nie przedstawiła żadnej alternatywnej oferty, która byłaby konkurencyjna wobec wizji państwa przedstawianej przez partię Jarosława Kaczyńskiego. Tak naprawdę PO – tworząca rozmaite alianse z innymi partiami opozycyjnymi wobec obozu władzy – w każdych kolejnych wyborach przedstawiała Polakom tą samą ofertę: wybierzcie nas, a nie będzie rządził PiS. Ale jaka będzie Polska bez PiS – tego już wyborcy nie byli w stanie się dowiedzieć.

Czytaj także: 

Donald Tusk nie będzie kandydował na prezydenta

Komentarze po decyzji Tuska. "Rozstanie z polską polityką"

Tusk rzucający wyzwanie Andrzejowi Dudzie w wyborach prezydenckich – to mogła być kolejna odsłona tego starcia PiS-u z antyPiS-em. Były premier, który w latach 2007-2014 regularnie wygrywał z Jarosławem Kaczyńskim mógł przez wielu polityków Platformy być postrzegany, jako ostatni wentyl bezpieczeństwa, nadzieja na powrót do sytuacji sprzed 2015 roku, gdy Platforma umiała wygrywać wybory. Wiele się zmieniło, by wszystko zostało po staremu – mogliby pomyśleć politycy PO, gdyby Tusk zdecydował się na kandydowanie.

Najwyraźniej jednak sam Tusk uznał, iż nic dwa razy się nie zdarza – i zapewne nie zrobił tego opierając się wyłącznie na swojej intuicji. Dzień przed ogłoszeniem przez Tuska decyzji o niekandydowaniu w wyborach Wirtualna Polska poinformowała, że były premier zamówił sondaże, które wykazały, iż obciąża go duży elektorat negatywny, który mógłby przesądzić o porażce w II turze wyborów prezydenckich. Jeśli to prawda, to byłby to kolejny – po wynikach ostatnich wyborów do PE i parlamentu – dowód na to, że prostego powrotu do 2015 roku już nie ma. I jeśli PO w roku 2019 chce być partią z 2015 roku – to jest skazana na kolejne porażki.

Dla PO decyzja Tuska to być może ostatni już sygnał, że coś trzeba zmienić. Że jeśli partia ta – wciąż największa na opozycji – chce być realną alternatywną dla władzy, musi wymyślić się na nowo. Musi na nowo zdefiniować wizję Polski, do jakiej dąży. Musi postawić sobie cel – i znaleźć lidera, który mógłby być twarzą nowego projektu. Wybory prezydenckie to idealna okazja do wykreowania takiego lidera i wizji, z którą mógłby on zwrócić się do Polaków. Ale wybory prezydenckie to też test – bo jeśli Platforma pogrąży się teraz w niekończących się sporach o to kto ma być tym liderem, jak go wybrać i skąd można wiedzieć, czy wybór jest dobry – wówczas dowiedzie, że nie ma już dziś wyborcom niczego do zaoferowania.

Po porażce w wyborach do PE i parlamentu, bez Donalda Tuska wracającego do Polski na białym koniu, PO nie ma już żadnego marginesu błędu. Jeśli znów przegra, może nie mieć już okazji do rewanżu.

PO od 2015 roku ma problem z wymyśleniem się na nowo. Porażka Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich, a potem bezprecedensowy sukces PiS-u, który jako pierwsza partia w historii III RP zdobyła niezależną większość w parlamencie zepchnął PO do głębokiej defensywy w której partia ta znajduje się do dzisiaj.

Początkowo politycy PO mogli mieć nadzieję, że będzie jak w latach 2005-2007 – zwycięski PiS rozpęta kilka politycznych wojen, które przerażą Polaków do tego stopnia, że ci zatęsknią za ciepłą wodą w kranie Donalda Tuska i odwrócą się od partii Jarosława Kaczyńskiego. Scenariusz ten zrealizował się jednak tylko w połowie – PiS rzeczywiście postawił na rewolucyjne zmiany, przeprowadzane w atmosferze gorącego konfliktu politycznego, ale Polaków wcale to nie przeraziło. Owszem – ten i ów skok na państwowe instytucje (Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy) mógł wzbudzać niesmak, ale okazało się to ceną, jaką społeczeństwo jest gotowe zapłacić w zamian za prosocjalną politykę podlaną patriotycznym sosem i doprawioną utarciem nosa elitom, których społeczeństwo wcale nie kochało tak bardzo, jak się to owym elitom wydawało. PO na taki rozwój sytuacji ewidentnie nie była przygotowana. Nie miała planu „B” na wypadek, gdyby PiS jednak nie potknął się o własne nogi. Przez cztery lata rządów PiS nie przedstawiła żadnej alternatywnej oferty, która byłaby konkurencyjna wobec wizji państwa przedstawianej przez partię Jarosława Kaczyńskiego. Tak naprawdę PO – tworząca rozmaite alianse z innymi partiami opozycyjnymi wobec obozu władzy – w każdych kolejnych wyborach przedstawiała Polakom tą samą ofertę: wybierzcie nas, a nie będzie rządził PiS. Ale jaka będzie Polska bez PiS – tego już wyborcy nie byli w stanie się dowiedzieć.

Komentarze
Estera Flieger: Kampania wyborcza nie będzie o bezpieczeństwie
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba