Można polemizować, czy konferencja prasowa skupiona wokół inflacji, która za rządów PiS-u osiągnęła poziom nienotowany w Polsce od lat 90. XX wieku, to najskuteczniejszy sposób walki głównej opozycyjnej partii z rządem Donalda Tuska. Ale to doprawdy drobiazg w porównaniu do późniejszego występu Jarosława Kaczyńskiego.
Jarosław Kaczyński jak interlokutor z przedszkolnej piaskownicy
Oto bowiem prezesa PiS spytano o wypowiedź znanego politologa i historyka, prof. Antoniego Dudka, który nie zachwycił się tak Karolem Nawrockim jak Kaczyński, i skrytykował kandydata popieranego przez PiS. Prezes Prawa i Sprawiedliwości ma oczywiście prawo nie zgadzać się z prof. Dudkiem, tak jak historyk i politolog ma prawo do własnego zdania o Nawrockim. Diabeł tkwi jednak w szczegółach, a konkretniej w sposobie, w jaki Kaczyński zamanifestował to, że się z prof. Dudkiem nie zgadza.
Czytaj więcej
- Pan (Antoni) Dudek ma być może osobiste anse, to jest świat historyków - mówił prezes PiS, Jarosław Kaczyński, pytany na konferencji o krytykę pod adresem Karola Nawrockiego, prezesa IPN i kandydata na prezydenta popieranego przez PiS, sformułowaną przez historyka i politologa.
Oto bowiem usłyszeliśmy, że prof. Dudkiem nie warto się przejmować, bo gdy był nastolatkiem (!), w latach 80. XX wieku (!!), powiedział coś, co było niemądre. Co powiedział? Kiedy? Jaki to ma związek z oceną Karola Nawrockiego 30 lat później? Tego Kaczyński nie wyjaśnił, gdyż najwyraźniej musimy uwierzyć na słowo, iż jest tak jak prezes mówi. Wprawdzie niepokojąco przypomina to ostateczny argument „sam jesteś głupi” używany w gorących dysputach między interlokutorami w przedszkolnej piaskownicy, ale nie wykluczam, że jako nastolatek powiedziałem kiedyś coś niemądrego, więc nie do końca wiem, czy mogę formułować taką ocenę.