To może być najważniejszy wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego (PE – red.)" – napisał w poniedziałek na Twitterze Simon Hix, politolog z London School of Economics, wskazując na znaczący wzrost frekwencji w porównaniu z poprzednią unijną elekcją. Według wstępnych danych w całej UE głos oddało 51 proc. uprawnionych, o ponad 8 pkt proc. więcej niż w 2014 r. – To może oznaczać odnowioną legitymację PE, a może nawet całego projektu integracji europejskiej – zauważył Hix. Tyle że pod względem układu sił politycznych nowy parlament nie będzie różnił się radykalnie od obecnego. A to oznacza, że nie należy spodziewać się znaczących zmian w unijnej polityce gospodarczej.
Zwycięstwo PiS zmniejsza presję na prezenty socjalne
![Chadecy (EPP) z Manfredem Weberem ponieśli straty, ale będą mieli największą frakcję](http://grafik.rp.pl/g4a/1404192,810989,9.jpg)
Chadecy (EPP) z Manfredem Weberem ponieśli straty, ale będą mieli największą frakcję
Chadecy (EPP) z Manfredem Weberem ponieśli straty, ale będą mieli największą frakcję
Euroentuzjaści wciąż dominują
Przed wyborami, które trwały od czwartku (w Polsce odbyły się w niedzielę), wielu komentatorów liczyło się z istotnym wzrostem znaczenia na europejskiej scenie politycznej niechętnych pogłębianiu integracji „partii protestu" w rodzaju francuskiego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen oraz włoskiej Ligi Północnej premiera Matteo Salviniego. To zaś mogłoby wpłynąć na politykę gospodarczą Brukseli, np. zwiększyć jej pobłażliwość dla deficytów fiskalnych oraz ograniczyć imigrację. O tym, jakie to mogłoby mieć znaczenie dla rynków finansowych, można się było przekonać w poniedziałek. Doniesienia agencji Bloomberga, jakoby Komisja Europejska planowała wymierzyć Włochom 3,5 mld euro kary za brak postępów w zmniejszaniu długu publicznego, sprowokowały przecenę włoskich obligacji skarbowych.