Na razie tylko cztery państwa – Portugalia, Chorwacja, Słowenia i Cypr – zakończyły proces ratyfikacji tzw. decyzji o zasobach własnych, która pozwala UE jednorazowo, na kilka lat, zwiększyć swoje możliwości finansowe. To jest niezbędne, żeby Komisja Europejska mogła wyjść na rynek i pożyczyć na nim 750 mld euro na sfinansowanie odbudowy gospodarki po pandemii. Reszta państw, w tym Polska, ma dokonać tej ratyfikacji w najbliższych miesiącach. KE liczy, że cały proces zostanie zakończony w drugim kwartale i wtedy będą wypłacane pierwsze miliardy euro. Między momentem zakończenia ratyfikacji a wypłatami nie powinno już upłynąć wiele czasu, bo Bruksela postanowiła, że całe planowanie, jak i na co wydać pieniądze, będzie się odbywało równolegle do procesów legislacyjnych i do kwietnia wszystkie państwa UE mają przesłać ostateczne plany odbudowy i odporności zawierające projekty do sfinansowania.
Czytaj także: Rząd dzieli fundusze UE. Premier zaprasza do konsultacji
Niepokojące trudności
Niektórzy, jak francuski minister gospodarki Bruno Le Maire, niecierpliwią się, że pieniędzy jeszcze nie ma. Ale Le Maire nie wspomina, że akurat jego kraj jeszcze decyzji o zasobach własnych nie ratyfikował. Inni, jak szef Bundestagu Wolfgang Schauble, były minister finansów z czasów kryzysu finansowego, ostrzegają, żeby pieniądze wydawać mądrze. W wywiadzie dla „Financial Timesa" Niemiec wyraził obawy, czy państwa będą umiały wykorzystać pieniądze tak, żeby trwale zwiększyć potencjał wzrostu gospodarczego. – Brakuje rzeczywistych postępów, brakuje skuteczności w realizacji programów reform w państwach członkowskich. Te trudności mnie niepokoją – powiedział Schauble.
Na to nakładają się potencjalne trudności z szybkim wykorzystaniem takiego nagłego strumienia dużych pieniędzy, szczególnie w państwach, które do tej pory nie radziły sobie najlepiej z wydawaniem funduszy z polityki regionalnej. Najczęściej mówi się o Włoszech i Hiszpanii. Bo to dwa państwa, które są największymi beneficjentami dotacji – dostaną odpowiednio 65 i 59 mld euro do zakontraktowania w latach 2021–2023, a do wydania do 2026 r. Dla porównania w budżecie na lata 2014–2020 dostały znacznie mniej, bo 22 i 21 mld euro, na znacznie dłuższy okres – do zakontraktowania w latach 2014–2020 i do wydania do 2023 r. Do tej pory wykorzystały odpowiednio 48 i 45 proc. Podobnie można martwić się o Francję, która będzie trzecim beneficjentem dotacji z funduszu odbudowy – ma dostać 37 mld euro. A na lata 2014–2020 miała do wydania „tylko" 8 mld euro i wykorzystała na razie dopiero 48 proc. Na tym tle Polska wypada nieźle. Bo mimo że mieliśmy do zagospodarowania najwięcej pieniędzy w polityce spójności na lata 2014–2020 – 63 mld euro – to zdążyliśmy wydać już 63 proc. W nowym funduszu dostaniemy dotacje na kwotę 23 mld euro. Najlepsza jest Grecja, to prawdopodobnie efekt ścisłej współpracy z KE w wyniku kryzysu finansowego, która wydała już 70 proc. Ona też dostanie sporo z nowego funduszu, bo 16 mld euro. Z krajów, które dostaną większe sumy, niepokój mogą też budzić Niemcy i Rumunia, natomiast w dotychczasowych statystykach nieźle wypada Portugalia.