Adolf Dymsza: Złamana kariera słynnego polskiego komika

Czterdzieści lat temu samotnie zmarł aktor, o którym przed wojną Antoni Słonimski pisał: „jest genialny, bo nie jest podobny do nikogo (…) jest młody, silny, muzykalny, ma potężny głos i wspaniałe mięśnie”.

Aktualizacja: 21.08.2015 00:27 Publikacja: 20.08.2015 07:30

Adolf Dymsza

Adolf Dymsza

Foto: YouTube

I jeszcze: „trzeba mu pozwolić na zupełne szaleństwo". Adolf Dymsza podejmował różne życiowe i artystyczne decyzje, ale jedna z nich położyła się cieniem na jego karierze.

„Wielki Dodek" urodził się na warszawskim Podwalu jako Adolf Bagiński, syn kolejarza. Pierwszy raz spróbował swoich sił na scenie w wieku siedemnastu lat, w półzawodowym Teatrze im. Staszica. W roku 1919 trafił do kabaretu „Miraż". Minęło sześć lat, zanim naprawdę odkryto jego komediowy talent i pozwolono mu wystąpić w słynnym kabarecie Qui Pro Quo w rewii „Bez koszulki". Szybko okazało się, że trio Adolf Dymsza – Mira Zimińska – Julian Tuwim (autor skeczów) jest gwarantem sukcesów, trwających przez kolejne 13 lat. Nie było to łatwe na bardzo konkurencyjnym rynku kabaretowym, niektóre spośród około dwudziestu ówczesnych zespołów nie były w stanie utrzymać się dłużej niż pół roku. Sam gwiazdor zarabiał wtedy więcej niż minister. Występował i przyjaźnił się między innymi z Hanką Ordonówną, Zulą Pogorzelską i Eugieniuszem Bodo. Jego żona, Zofia, również była aktorką.

Z czasem o zdolnego komika zaczęły się upominać najlepsze teatry. Popularność zyskiwał nie tylko dzięki talentowi, publiczność kochała także jego nieokiełznany charakter. W 1935 roku ośmielił się dokonać brawurowego "sabotażu" sztuki Szekspira. Podczas wystawiania „Snu nocy letniej", kiedy Józef Orwid wydeklamował: „Mów wyżej", Dymsza wszedł na podest, a następnie na dekoracyjne drzewko. Tym prostym gestem rozbawił nie tylko publiczność, ale i stojącego za kurtyną Leona Schillera.

Zdolny komik szalał też w filmach – najpierw niemych, potem już dźwiękowych. Dla wielu gwiazd światowego kina techniczny przełom okazał się końcem kariery. Pozycja obdarzonego wspaniałym głosem (ponoć znakomicie naśladował śpiew Ala Jolsona z hollywoodzkiego hitu „Śpiewak jazzbandu") Dymszy jednak wzrosła. Do roku 1939 zagrał w sumie 13 głównych ról kinowych, między innymi w „Dodku na froncie" oraz „Sportowcu mimo woli". Premiera tego ostatniego tytułu została opóźniona przez wybuch wojny...

W czasie okupacji, gdy wielu aktorów nie pracowało w zawodzie, a zatrudniali się np. jako kelnerzy, Dymsza nie przestał występować. Po latach pisał: „byłem zbyt znany, by uchylać się przed rejestracją" (choć do grania w niemieckich filmach nie dał się zmusić). Gwiazdor tłumaczył, że musiał walczyć z problemami finansowymi, związanymi z koniecznością utrzymania ośmioosobowej rodziny w znacznie gorszych czasach. Wiele pieniędzy wydał starając się wyleczyć swoje chorujące dzieci. Mimo to dwoje zmarło na grypę, a jedna z córek – zaraz po urodzeniu.

Po wojnie Związek Artystów Scen Polskich ukarał Dymszę zakazem występowania w warszawskich teatrach. Karę wkrótce cofnięto, ale aktor wolał już szukać szczęścia na deskach łódzkich teatrów, do stolicy wrócił dopiero w 1951 roku. W filmach pojawiał się już rzadziej niż w latach 30., ale za to potrafił zagrać aż osiem różnych postaci w jednej produkcji („Sprawa do załatwienia", 1953). Do lat międzywojennych – czasów swojej największej popularności – wrócił jeszcze w 1956 roku jako Nikodem Dyzma, w adaptacji powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza.

Ostatnią jego rolą komediową na wielkim ekranie był Maniuś Kitajec w filmie „Cafe Minoga" (1959), na podstawie prozy Stefana „Wiecha" Wiecheckiego. Trzy lata później, w psychologicznym „Moim starym" był już wyobcowanym odmieńcem – długoletnim emigrantem, który nie może się odnaleźć w Polsce nowego ustroju. Ostatni raz pojawił się przed kamerami w „Panu Dodku" z 1970 roku. Zagrał siebie – starego, znanego aktora. Zmarł 20 sierpnia 1975 w domu opieki w Górze Kalwarii.

I jeszcze: „trzeba mu pozwolić na zupełne szaleństwo". Adolf Dymsza podejmował różne życiowe i artystyczne decyzje, ale jedna z nich położyła się cieniem na jego karierze.

„Wielki Dodek" urodził się na warszawskim Podwalu jako Adolf Bagiński, syn kolejarza. Pierwszy raz spróbował swoich sił na scenie w wieku siedemnastu lat, w półzawodowym Teatrze im. Staszica. W roku 1919 trafił do kabaretu „Miraż". Minęło sześć lat, zanim naprawdę odkryto jego komediowy talent i pozwolono mu wystąpić w słynnym kabarecie Qui Pro Quo w rewii „Bez koszulki". Szybko okazało się, że trio Adolf Dymsza – Mira Zimińska – Julian Tuwim (autor skeczów) jest gwarantem sukcesów, trwających przez kolejne 13 lat. Nie było to łatwe na bardzo konkurencyjnym rynku kabaretowym, niektóre spośród około dwudziestu ówczesnych zespołów nie były w stanie utrzymać się dłużej niż pół roku. Sam gwiazdor zarabiał wtedy więcej niż minister. Występował i przyjaźnił się między innymi z Hanką Ordonówną, Zulą Pogorzelską i Eugieniuszem Bodo. Jego żona, Zofia, również była aktorką.

Film
Jakie filmy w konkursie w Berlinie? Poznaliśmy tytuły
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Film
„Świt Ameryki”, czyli czas apokalipsy
Film
Znany pisarz chce odwołania Oscarów. „Neron grał, gdy Rzym płonął”
Film
Trump chce przywrócić wielkość Hollywood. Powołał doradców
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Film
Rekomendacje filmowe. Dwa ważne filmy czyli uczta dla wymagającego widza
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego