Ten dziki zwierz, odgrywany przez aktora, stanął przed sądem oskarżony o usiłowanie dwóch zabójstw: połknięcie Babci i Czerwonego Kapturka – one jako pokrzywdzone były oskarżycielkami posiłkowymi. Swego zamiaru Wilk jednak nie osiągnął dzięki zabiegom Gajowego – świadka w procesie. Zarzut Wilk usłyszał od prokuratora Aleksandra Herzoga, aż w końcu doprowadzonego przez policję podsądnego zobaczyły wszystkie dzieci zgromadzone w największej sali SN.
Proces Wilka był bowiem symulacją rozprawy, przygotowaną dla kilkudziesięciorga dzieci warszawskich szkół przez stowarzyszenie sędziów Iustitia, inicjatywę Wolne Sądy i prokuratorów z Lex Super Omnia. Rozprawie przewodniczył rzecznik SN Michał Laskowski, sądzili też sędzia SN Katarzyna Gonera i prezes Iustitii sędzia Krystian Markiewicz. Prok. Herzoga wspierał Krzysztof Parchimowicz, a obrońcami Wilka byli mecenasi Jacek Dubois i Krzysztof Stępiński. Wszystko w reżyserii Michała Zadary.
Już na początku dzieci dowiedziały się, że sądu nie można przekupić ani ciastem – jak próbował zrobić Czerwony Kapturek, ani obietnicą pomocy w przyszłości, gdy się zostanie posłem – taką wizję roztaczał Wilk. Ważne też, by żaden sędzia nie był stronniczy – na wniosek prokuratora badano, czy jeden z nich nie ma wilczych oczu.
Oskarżony Wilk się nie przyznawał. Przypomniał, że jest pod ochroną i przekonywał, że wszystkie wilki są ofiarami nienawiści człowieka. – Czy wilk lubi dzieci? – pytał prokurator. – Lubię. Ale nie w tym sensie żeby je pożerać! – zarzekał się oskarżony. – Czy wilk ma ostre zęby i mógłby schrupać babcię i Kapturka? – dociekał obrońca. - Mógłbym, ale ja je połknąłem – odpowiadał Wilk.
Kapturek i Babcia zapewniały sąd, że przeżyły najstraszniejsze chwile w brzuchu Wilka, a Gajowy opowiedział, jak wycisnął ofiary z wilczego brzucha. – Ćwiczyłem zapasy, mam żelazny uchwyt – mówił Gajowy.