Korespondencja z Brukseli
Siedem lat temu w odpowiedzi na aneksję Krymu i wojnę w Donbasie Unia nałożyła sankcje na Rosję i zamroziła wszelkie kontakty na wysokim szczeblu. Co pół roku jednomyślnie przedłużała je, przyznając, że nie widzi żadnych pozytywnych zmian. Jeszcze 24 maja na szczycie UE w czasie strategicznej debaty na temat Rosji słychać było, że to zagrożenie dla Unii, a jej działania są coraz bardziej agresywne.
Nieoczekiwanie w środę po spotkaniu Angeli Merkel z Emmanuelem Macronem pojawiła się propozycja odmrożenia relacji z Rosją, w tym nawet szczytu UE–Rosja.
Moment nie jest przypadkowy. W czwartek po południu zaczął się dwudniowy szczyt UE i Berlin z Paryżem chcą, by w dokumencie końcowym znalazły się odpowiednie zapisy torujące drogę do nowego otwarcia z Moskwą.
– Co takiego wydarzyło się od ostatniego spotkania? – dziwiła się Kaja Kallas, premier Estonii. Zarówno ona, jak i przywódcy innych państw bałtyckich, a także Polski byli całkowicie zaskoczeni i głęboko zaniepokojeni inicjatywą niemiecko-francuską.