– Prawdopodobnie oprocentowanie nowych depozytów znajduje punkt równowagi, choć może jeszcze lekko maleć, biorąc pod uwagę czas potrzebny bankom na dostosowanie stawek po majowym cięciu stóp przez RPP i odpowiednie zakomunikowanie klientom zmian w tym zakresie – mówi Maciej Marcinowski, analityk Trigon DM. Średnie oprocentowanie nowych umów złotowych, a zatem także stanów depozytów (pokazuje koszt finansowania się banków z tego najważniejszego dla nich źródła) spada systematycznie od kilku lat dzięki rosnącej płynności. Pandemia i cięcie stóp tylko wzmocniły ten trend. W czerwcu średni koszt finansowania banków (ogółem, tzn. z uwzględnieniem firm i gospodarstw domowych) spadł do 0,43 proc., z 0,53 proc. w maju i 0,76 proc. w lutym. – Oprocentowanie stanów depozytów będzie systematycznie maleć wraz z wygasaniem dotychczasowych umów i zastępowaniem ich przez nowe depozyty o niższym oprocentowaniu – zapowiada Marcinowski.
Zaznacza, że nie ma co liczyć na odbicie stawek depozytów w najbliższych miesiącach. – Stopy procentowe są i pewnie pozostaną niskie, a płynność banków jest nadal bardzo wysoka. To są argumenty bardziej za kolejnymi cięciami niż podwyżkami, choć miejsca do obniżek wiele już nie ma, szczególnie w przypadku depozytów firm – dodaje analityk Trigon DM.
Płynność banków jest najwyższa od prawie 15 lat i poprawia się nie tylko dzięki rosnącym depozytom firm za sprawą tarcz antykryzysowych i depozytów gospodarstw domowych, ale dzięki wciąż niezłej sytuacji na rynku pracy. Płynność banków poprawia się także za sprawą słabej sprzedaży kredytów: firmy mało inwestują i mają dużo własnych środków, a klienci indywidualni wstrzymują się z zaciąganiem zobowiązań, a części z nich banki nie chcą udzielić kredytów ze względu na wzrost ryzyka i niepewności.
Marża pod presją
Średnie oprocentowanie zaciąganych w czerwcu kredytów gospodarstw domowych spadło do 4,86 proc., z 4,93 proc. w maju i 6,52 proc. w lutym (najmocniej spadło w kredytach konsumpcyjnych – o 2,1 pkt proc., w hipotekach – o 1,1 proc.). Średnia stawka oprocentowania kredytów firm obniżyła się do 2,41 proc., z 2,69 proc. w maju i 3,49 proc. w lutym (najmocniej przecenione zostały kredyty o wartości od 1 do 4 mln zł).
Bardziej niż lokat obniża się oprocentowanie kredytów, co zmniejsza marżę odsetkową sektora bankowego. To ona – obok wartości czynnych kredytów – decyduje o wysokości wyniku odsetkowego stanowiącego około 70 proc. przychodów branży. Średnie oprocentowanie nowych lokat ogółem było w czerwcu niższe o 0,81 pkt proc. niż w lutym, stawka kredytów spadła zaś o 1,74 pkt proc. Majowe cięcie stóp procentowych okazało się dla banków bardziej dotkliwe niż zwykle i mocniej uderza w marżę, bo największe instytucje już wtedy miały niemal zerowy koszt finansowania depozytami. Obniżka stóp o 0,4 pkt proc. spowodowała więc, że nie były w stanie zneutralizować sobie obniżką kosztów finansowania niższej dochodowości kredytów (oprocentowanie kredytów spada niemal w takim samym stopniu jak obniżają się stopy, choć banki starają się zmniejszać ten wpływ, podnosząc marże).
– Wzrost marż to naturalny sposób obrony marży odsetkowej po cięciu stóp. Jednak bankom będzie trudno to zrobić w odpowiednim stopniu, bo popyt na kredyt jest słaby, a konkurencja wciąż spora. Pewnie hipoteki dają największe szanse na podwyżki marż: banki informują, że nowo udzielane kredyty tego typu mają wyższe marże niż przed pandemią, bo muszą uwzględniać wyższe ryzyko kredytowe. Szczególnie trudno o podwyżki marż będzie w przypadku kredytów dla firm. PFR „zabrał" bankom trochę rynku, bo wypłacił ponad 60 mld zł pomocy, a to przynajmniej częściowo mogłoby być finansowanie z banków – ocenia Marcinowski. Wróci ono w około 40 proc. do sektora, ale potrwa to od roku do trzech lat ze względu na spłaty subwencji przez firmy. Marcin Czaplicki, adiunkt w SGH, ocenia, że na obniżkach stóp mniej stracą banki mające większy udział depozytów firm (możliwość stosowania opłat za depozyty) i mniejszy kredytów konsumpcyjnych.