Nigdy w swojej historii Unia Europejska nie doświadczyła tylu kryzysów, co w ciągu ostatnich 20 lat. Wchodziliśmy do klubu dobrobytu, którego naczelną zasadą jest konwergencja, czyli zbliżanie do siebie regionów i państw pod względem rozwoju gospodarczego, zarówno poprzez korzyści ze wspólnego rynku, jak i miliardy euro z polityki spójności. Efekty tego widać w całej Polsce. Ale jednocześnie UE musiała się uporać z kilkoma egzystencjalnymi zagrożeniami, z których część – choć osłabła, to zupełnie nie zniknęła.
Warunki przetrwania Unii Europejskiej
UE okazała się zadziwiająca odporna na kryzysy. Iluż to mędrców wieściło rozpad strefy euro, gdy po bankructwie Lehman Brothers w USA w 2008 roku fala uderzeniowa kryzysu finansowego ugodziła w Europę. Niemal doprowadziła do upadłości Grecję, zmusiła do wielkich wyrzeczeń Hiszpanię, Portugalię, Irlandię i Cypr, wykopała rów nieufności między Północą i Południem.
Czytaj więcej
W ciągu trzech lat znacznie ubyło badanych, którzy widzą przewagę zalet nad wadami polskiej obecności w UE. W elektoracie PiS już niemal ich nie ma – wynika z badania IBRiS dla „Rzeczpospolitej”.
Ta pierwsza poczuła się oszukiwana przez nieroztropne – jej zdaniem – kraje Południa, które latami albo fałszowały statystyki – jak Grecja, albo pozwoliły na rozdmuchanie bańki spekulacyjnej na rynkach nieruchomości – jak Irlandia, albo generalnie nie dbały o równowagę makroekonomiczną – jak Hiszpania czy Portugalia.
Państwa Południa z kolei zszokowane śledziły, jak Niemcy i ich sojusznicy bez zmrużenia okiem skazują ich na wieloletnie wyrzeczenia czy wręcz – jak w przypadku Grecji – wpędzają w ubóstwo znaczne grupy społeczeństwa. Doszło nawet do momentu, w którym ówczesny minister finansowy Niemiec Wolfgang Schäuble sugerował wyrzucenie Grecji ze strefy euro.