Lepiej nie być samym. Unia Europejska zadziwiająco odporna na kryzysy

Unia kilka razy była na ostrym wirażu. Lepiej lub gorzej radziła sobie z kryzysami. Czy to pomoże jej w pokonaniu następnych, które już widać na horyzoncie?

Publikacja: 02.04.2024 04:30

Siedziba Parlamentu Europejskiego

Siedziba Parlamentu Europejskiego

Foto: Adobe Stock

Nigdy w swojej historii Unia Europejska nie doświadczyła tylu kryzysów, co w ciągu ostatnich 20 lat. Wchodziliśmy do klubu dobrobytu, którego naczelną zasadą jest konwergencja, czyli zbliżanie do siebie regionów i państw pod względem rozwoju gospodarczego, zarówno poprzez korzyści ze wspólnego rynku, jak i miliardy euro z polityki spójności. Efekty tego widać w całej Polsce. Ale jednocześnie UE musiała się uporać z kilkoma egzystencjalnymi zagrożeniami, z których część – choć osłabła, to zupełnie nie zniknęła.

Warunki przetrwania Unii Europejskiej

UE okazała się zadziwiająca odporna na kryzysy. Iluż to mędrców wieściło rozpad strefy euro, gdy po bankructwie Lehman Brothers w USA w 2008 roku fala uderzeniowa kryzysu finansowego ugodziła w Europę. Niemal doprowadziła do upadłości Grecję, zmusiła do wielkich wyrzeczeń Hiszpanię, Portugalię, Irlandię i Cypr, wykopała rów nieufności między Północą i Południem.

Czytaj więcej

Sondaż. Polacy o Unii: mniej entuzjazmu, więcej sceptycyzmu

Ta pierwsza poczuła się oszukiwana przez nieroztropne – jej zdaniem – kraje Południa, które latami albo fałszowały statystyki – jak Grecja, albo pozwoliły na rozdmuchanie bańki spekulacyjnej na rynkach nieruchomości – jak Irlandia, albo generalnie nie dbały o równowagę makroekonomiczną – jak Hiszpania czy Portugalia.

Państwa Południa z kolei zszokowane śledziły, jak Niemcy i ich sojusznicy bez zmrużenia okiem skazują ich na wieloletnie wyrzeczenia czy wręcz – jak w przypadku Grecji – wpędzają w ubóstwo znaczne grupy społeczeństwa. Doszło nawet do momentu, w którym ówczesny minister finansowy Niemiec Wolfgang Schäuble sugerował wyrzucenie Grecji ze strefy euro.

Ostatecznie zwyciężył duch solidarności, a przedstawiciele obu obozów usiedli przy jednym stole i ustalili warunki przetrwania. Dziś Grecja swoją sytuacją gospodarczą zadziwia największych sceptyków, a Hiszpania, Portugalia czy Irlandia już od dawna są na ścieżce wzrostu opartego na znacznie solidniejszych podstawach niż przed 2008 rokiem.

Drugim takim egzystencjalnym testem dla Unii był kryzys migracyjny w 2015 roku. Gdy setki tysięcy uchodźców z Południa, głównie z ogarniętej wojną domową Syrii, płynęły przez Grecję i kraje bałkańskie do Niemiec, Szwecji, Holandii czy Belgii, Unia była bezbronna i podjęła serię nieskoordynowanych decyzji. Jednymi kierowała empatia, jak kanclerz Angelą Merkel, która w pewnym momencie powiedziała: „Chodźcie do nas, otwieramy granice”, co skutkowało napływem miliona uchodźców do Niemiec. Dla innych ważniejsza była niechęć do uchodźców prowadząca do ich niehumanitarnego traktowania – jak dla Viktora Orbána budującego mury na granicy i przeganiającego imigrantów z Węgier z naruszeniem unijnego i międzynarodowego prawa. Jeszcze inni próbowali to jakoś koordynować na poziomie unijnym, forsując mechanizm obowiązkowej relokacji uchodźców.

Tak jak kryzys finansowy wykopał rów między Północą i Południem, tak kryzys migracyjny podzielił Wschód z Zachodem, a w Polsce utorował PiS drogę do władzy. Chaos zatrzymało dopiero porozumienie UE z Turcją, która za pieniądze zobowiązała się do zatrzymywania uchodźców u siebie. I choć problem migracyjny nie zniknął, to dziś UE jest lepiej przygotowana do radzenia sobie z nim i przede wszystkim bardziej solidarna.

Oba te kryzysy nauczyły UE, jak reagować na sytuacje egzystencjalnego zagrożenia. I że jedność jest wartością, dla której trzeba iść na kompromisy, bo UE razem jest po prostu bardziej skuteczna, a opanowanie kryzysów ją wzmacnia.

Gdy Brytyjczycy zagłosowali za opuszczeniem UE, pojawiły się obawy, że inni mogą pójść ich śladem. Tak się nie stało, chaos na Wyspach raczej przekonał polityków w pozostałych państwach, że nie warto iść tą drogą. Londynowi, mimo usilnych prób, nie udało się też przekonać nikogo, nawet eurosceptycznych rządów w Warszawie i Budapeszcie, do wyłamania się ze wspólnego unijnego frontu negocjacyjnego. 27 państw dobrze zrozumiało, że razem są wobec Brytyjczyków silniejsi.

Testy na jedność Unii Europejskiej. Najpierw covid, potem Rosja

Bardzo ważnym testem była pandemia Covid-19. Dziś, gdy mija termin przydatności niepotrzebnych już szczepionek, mało kto pamięta, że wielkie wspólne zakupy wcale nie były oczywistością. UE nie ma żadnych kompetencji w dziedzinie zdrowia publicznego i pierwszy kontrakt na opracowanie szczepionki, z gwarancją ich zakupu, zawarła grupa najbogatszych krajów UE, w tym Niemcy. To Komisja Europejska, zresztą pod wodzą niemieckiej przewodniczącej, naciskała, żeby połączyć siły, bo wtedy będzie można dostać lepszą cenę i lepsze warunki dostaw.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Marzenie, które stało się codziennym wyzwaniem

Gdy początkowo Wielka Brytania i USA wyprzedziły Unię Europejską i wcześniej rozpoczęły akcję szczepień, zwłaszcza w Niemczech słychać było narzekania, że bez unijnego solidarnego mechanizmu zakupowego szybciej byliby w stanie zacząć szczepienia u siebie. Oni z pewnością tak, ale co z Polską, Bułgarią czy Grecją? Mniej zamożne państwa UE byłyby zostawione same sobie, bez szczepionek i bez leków. Skutki można sobie tylko wyobrazić.

Ale pandemia pokazała też, że UE wyciągnęła wnioski z kryzysu finansowego. Odeszła od polityki drakońskich oszczędności oraz szukania winnych i podjęła bezprecedensową decyzję o wielkim programie odbudowy i zwiększenia odporności gospodarki po pandemii, zaciągając na ten cel – po raz pierwszy w historii – wspólne pożyczki na rynku finansowym.

I gdy gospodarka nabierała właśnie rozpędu i wydawało się, że najgorsze jest już za nami, przyszedł 24 lutego 2022 roku i pełnoskalowa agresja Rosji na Ukrainę. I ten test jedności i odporności UE też zdała. Jednomyślnie potępiła Władimira Putina, nałożyła sankcje na Rosję i w tempie niewyobrażalnym jeszcze kilka lat temu uniezależniła się od rosyjskiego gazu bez konieczności wyłączania ogrzewania w szpitalach, szkołach czy urzędach. Choć początkowo z oporami, to jednak wszystkie państwa UE, z mniejszym lub większym zaangażowaniem, pomagają Ukrainie dostawami broni. Wreszcie – to znów rzecz niewyobrażalna jeszcze kilka lat temu – UE jednomyślne zaprosiła Ukrainę do swojego grona.

Odpowiedzi o przyszłość Unii Europejskiej pilnie poszukiwane

Gdy w 2010 roku UE zdecydowała o stworzeniu specjalnego funduszu, na który składałyby się państwa strefy euro, żeby ratować przed bankructwem Grecję i innych, umówiłam się na wywiad z komisarzem UE Siimem Kallasem. Przewrotnie zapytałam byłego premiera Estonii i byłego negocjatora wejścia tego kraju do UE, jak się czuje teraz, gdy dbający o dyscyplinę finansową jego rodacy muszą płacić do funduszu ratującego nieroztropną Grecję? Czy warto było spieszyć się do takiej strefy euro? Odpowiedział mi wtedy: „Historia uczy nas, że już nigdy więcej nie powinniśmy być sami”.

To motto powinno też przyświecać Polsce na 20-lecie członkostwa w UE. Ten okres przyniósł Polsce spektakularny wzrost gospodarczy, zapewnił skok cywilizacyjny polskim miastom i prowincji, dał nam też miejsce przy stole podejmowania decyzji o przyszłości całej Europy.

To wszystko łączy się z wyzwaniami, na które UE musi odpowiedzieć w najbliższych latach. Jak utrzymać poparcie dla Ukrainy, żeby zniechęcić Putina do kolejnych agresji? Jak uczynić UE silną wojskowo i zdolną do samodzielnego działania, nawet gdy w Białym Domu zasiądzie prezydent niechętny do wspierania Ukrainy? Jak sprawić, żeby polski sukces w zatrzymaniu rządów łamiących zasady państwa prawa i szczujących na UE został powtórzony w innych krajach zagrożonych teraz populizmem? Jak rozwijać współpracę z państwami pochodzenia i tranzytu imigrantów, żeby UE zachowała kontrolę nad swoimi granicami, a jednocześnie nie wyrzekła się kodeksu humanitarnych zasad traktowania osób szukających ochrony międzynarodowej?

Czytaj więcej

Bilans Polski w UE na wielkim plusie. Długa lista korzyści

Jak reformować dalej rynek finansowy po kryzysie sprzed ponad dekady, żeby nie tylko zapewnić mu bezpieczeństwo, ale też stworzyć wspólny rynek kapitałowy zdolny do konkurowania z amerykańskim i do zaoferowania europejskim spółkom finansowania na giełdach? Jak sprawić, żeby rynek cyfrowy zapewniał nie tylko najlepszą na świecie ochronę konsumentów, ale też zachęcał firmy do innowacji i inwestycji w UE?

Wreszcie, co dalej z flagowym projektem UE – Europejskim Zielonym Ładem? Co zrobić, żeby niezadowolenie społeczne niektórych grup – teraz rolników – nie wywróciło do góry nogami inicjatywy, która ma nie tylko ograniczyć dewastujące skutki zmiany klimatu, ale też zrewolucjonizować europejską gospodarkę?

Historia nabrała rozpędu i przed UE stoją wyzwania geopolityczne, technologiczne, środowiskowe i gospodarcze. Unia musi na nie odpowiedzieć, a Polska będzie miała przemożny wpływ na to, jaka to będzie odpowiedź.

Nigdy w swojej historii Unia Europejska nie doświadczyła tylu kryzysów, co w ciągu ostatnich 20 lat. Wchodziliśmy do klubu dobrobytu, którego naczelną zasadą jest konwergencja, czyli zbliżanie do siebie regionów i państw pod względem rozwoju gospodarczego, zarówno poprzez korzyści ze wspólnego rynku, jak i miliardy euro z polityki spójności. Efekty tego widać w całej Polsce. Ale jednocześnie UE musiała się uporać z kilkoma egzystencjalnymi zagrożeniami, z których część – choć osłabła, to zupełnie nie zniknęła.

Pozostało 94% artykułu
20 lat Polski w UE
Jędrzej Bielecki: Dzięki USA i Niemcom wróciliśmy do Europy
20 lat Polski w UE
Leszek Miller: Znów jest zainteresowanie Polską
20 lat Polski w UE
Ursula von der Leyen: Nie ma już starych i nowych Europejczyków
Materiał partnera
Ceny polis samochodowych będą rosnąć
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Materiał partnera
Przed nami kolejne lata wspólnych sukcesów w UE