Aż jedenaście uczelni kształci lub będzie kształcić lekarzy mimo negatywnej oceny Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Brakuje im kadry, prosektoriów, laboratoriów, a nawet księgozbiorów w bibliotekach. Minister Przemysław Czarnek mimo to wydał zgodę na ich otwarcie. Opinia PKA nie jest bowiem wiążąca.
W rezultacie co czwarty kierunek lekarski nie powinien kształcić medyków. To problem, z którym będzie musiał się zmierzyć nowy minister nauki i szkolnictwa wyższego.
Najlepiej je zamknąć
– Środowisko lekarskie nie zdawało sobie sprawy z tego, że minister zezwalał na otwieranie kierunków mimo negatywnej opinii Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Takie kierunki powinny zostać zamknięte. Takie jest stanowisko Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych (KRAUM) – mówi prof. Michał Nowicki, prorektor ds. nauki Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
Na takim samym stanowisku stoi samorząd lekarski.
– Wszystkie kierunki lekarskie otwarte mimo negatywnej opinii PKA należy zamknąć. Infrastrukturę zakupioną przez szkoły wyższe można wykorzystać np. do kształcenia opiekunów medycznych. Studentów należy zaś przenieść na uczelnie kształcące lekarzy wcześniej. Są dla nich miejsca. Wystarczy, że uczelnie nie będą przyjmować studentów anglojęzycznych – mówi Damian Patecki, przewodniczący komisji kształcenia medycznego Naczelnej Izby Lekarskiej.