Rzeczpospolita: 3 września, po raz pierwszy w Polsce, obchodziliśmy Ogólnopolski Dzień Pacjentów ze Szpiczakiem Mnogim. Jak dziś wygląda sytuacja chorych w Polsce, a jak leczeni są pacjenci w innych krajach?
Jacek Gugulski: Trzeba mówić o tej chorobie, bo społeczeństwo wciąż zbyt mało o niej wie. Głównym celem tej kampanii jest edukowanie. Chcemy przekazać, jak ważna jest właściwa i szybka diagnoza, jakie problemy mają chorzy, na jakie objawy należy zwrócić uwagę. Trzeba wiedzieć, że szpiczak mnogi wcześnie wykryty daje szanse na długie życie w pewnym komforcie, dzięki zastosowaniu w odpowiednim momencie właściwych terapii. Są one w większości dostępne, choć w niektórych rejonach Polski szpitale nie kupują leku, bo wyczerpał się budżet. Wówczas pacjent dostaje starszą terapię, która już u niego nie skutkuje. Tak nie może być, ponieważ w chorobie nowotworowej najważniejsze jest włączenie właściwego leczenia we właściwym momencie. To klucz do tego, aby wyciszyć chorobę, by nie postępowała. Chorzy na szpiczaka czekają na kolejne terapie, które już są dostępne w innych krajach Unii Europejskiej, także w tych o podobnym PKB do polskiego. U nas decyzje o finansowaniu nowych terapii są podejmowane bardzo wolno. Średnio trwa to ponad dwa lata. To zbyt długo – rak nie poczeka.