Fala zainteresowania
Po pierwsze, wszystkie wady technologii blockchain dotyczą jej aktualnej formy. Technologia cały czas się rozwija, a potencjał jest olbrzymi. Jeżeli zmierzymy go tylko aktualną wartością wszystkich kryptowalut, będzie to prawie 200 miliardów dolarów. Nawet jeżeli wiele osób myśli (i słusznie), że duża część tych pieniędzy została wydana na energię elektryczną i hardware do kopania kryptowalut, czy też na samochody sportowe i jachty wczesnych inwestorów, to wywołana tą wyceną fala zainteresowania jest pewnie warta o wiele więcej. Technologia może się zmienić (o ile wystarczy zainteresowania) i za kilka lat może mieć niewiele wspólnego z oryginalnym konceptem blockchain. Linux i Android mogą być w tym zakresie zarówno analogią, jak i przepowiednią. Raz otwarte drzwi trudno się zamyka. Ekonomia bezpośrednich transakcji ma olbrzymi potencjał. Jeszcze niedawno podróżując po świecie, korzystaliśmy z zaufanych sieci hotelowych, a niektóre światowe metropolie posiadały monopole taksówkowe. Obecnym użytkownikom usług takich pośredników jak Booking, Airbnb czy Uber, taka sytuacja wydaje się zamierzchłą i absurdalną przeszłością. Tylko wysokie prowizje i koncentracja władzy w rękach pośredników jest barierą dalszego rozwoju tej ekonomii. Nie wiem, czy blockchain stanowi rozwiązanie tego problemu, ale pewne jest, że rozwiązanie się znajdzie. Gdy się to stanie, kolejne dziedziny życia mogą przenieść się do sieci. Kto kilka lat temu przewidywał, że taksówki będą biznesem internetowym?
Strażnicy zasad
Po drugie, nie wszystkie problemy związane z technologią muszą być do końca rozwiązane. Od samego początku użytkownicy internetu zmagali się ze spamem i atakami hakerskimi. Czy te problemy udało się całkowicie rozwiązać? Nie udało, ale czy powstrzymało to rozwój internetu? Dlatego nawet gdy uważamy, że pewne problemy związane z blockchain i jego pochodnymi są na tyle fundamentalne, że nie można ich całkowicie rozwiązać, nie możemy wykluczyć, że uda się to zrobić wystarczająco. Nie jest moją intencją bawić się w futurologa, ale tendencja do informatyzacji i standaryzacji to nasza codzienność już teraz. Czy tak trudno wyobrazić sobie, że blockchain lub jego następca pociągnie ten proces dalej?
Czy oznacza to, że prawnicy staną się kompletnie zbędni? W przewidywalnej przyszłości na pewno nie. Każde wspólne działanie ludzi, nawet gdy wykonywane jest z użyciem skomplikowanej technologii, wymaga porozumienia i ustalenia zasad z innymi uczestnikami tego działania. Prawnicy to strażnicy tych zasad i porozumień. Nikt ich w tej roli nie zastąpi, przynajmniej do czasu, gdy to ludzie będą rządzić maszynami, a nie odwrotnie. Optymiści będą też wskazywać na wzrost zamożności społeczeństw, wzrost skomplikowania stosunków społecznych i inne elementy, które tradycyjnie powodowały wzrost społecznej roli prawników. Trudno jednak nie zauważyć, że coraz częściej zamiast na systemie sądowym polegamy na systemach informatycznych. Prawnicy obsługujący Amazon, Apple czy Googla zarabiają miliony ale jest ich niewielu w stosunku do skali działalności tych firm. Co jeżeli wszystkie nasze działania, w tym biznesowe, przeniesiemy do „blockchainowej rzeczywistości"?
Zawsze znajdzie się miejsce dla kilku z nas, którzy spierać się będą o znaczenie oświadczeń woli złożonych w języku Solidity, czy też o inne problemy związane z technologią. Co będzie robiła reszta?
Na razie moja córka zastanawia się nad wyborem liceum, więc ma jeszcze kilka lat na decyzję o studiach. Jeżeli jednak wybierze prawo, będę jej chyba doradzał drugi fakultet, a na pewno pozyskiwanie dodatkowych kwalifikacji pozaprawnych.