Gdy zbliżała się dziesiąta rocznica bitwy warszawskiej 1920 r., Jerzy Kossak postanowił namalować „Cud nad Wisłą", obraz alegoryczny, niezgodny z historycznym przebiegiem zdarzeń, ale pełen symbolicznych znaczeń. Zaledwie dekadę po wydarzeniach z 15 sierpnia 1920 r. nie można było namalować „Cudu nad Wisłą" inaczej. Zwłaszcza jeśli chciało się nim zainteresować instytucje państwowe. Józef Piłsudski był wówczas żywą legendą, wybawcą nie tylko Polski, ale też całej Europy, od bolszewickiej zarazy. Na obrazie musiał się więc pojawić, choć w czasie słynnej bitwy był zupełnie gdzie indziej. Nie mogło też zabraknąć odniesień do wiary, udziału Kościoła w zmaganiach z bolszewią, a nade wszystko wizerunku Bogurodzicy, która miała się ukazać walczącym. Nie szkodzi, że samego sformułowania „Cud nad Wisłą" użył jako pierwszy Stanisław Stroński, m.in. poseł na Sejm RP związany z ruchem narodowym, by zdeprecjonować zasługi strategiczne Piłsudskiego, a zwycięstwo wojsk polskich przypisać interwencji sił boskich. Jak się okazało, nazwa pozostała, ale – wbrew intencji jej twórcy – jedynie dodała splendoru Marszałkowi, którego w powszechnej opinii w godzinie próby nawet niebiosa miały wspierać.
Ku chwale ojczyzny
„Na tym kończy się ten szereg książek pisany w ciągu kilku lat i w niemałym trudzie – dla pokrzepienia serc" – tymi słowy Henryk Sienkiewicz zakończył swą powieść „Pan Wołodyjowski", będącą ostatnią częścią „Trylogii". Był rok 1888. Józef Piłsudski miał wówczas 21 lat. I zarówno on, jak i całe pokolenie zaczytywali się w sienkiewiczowskich powieściach ukazujących wielkość I Rzeczypospolitej i chwałę polskiego oręża. Kiedy więc w 1920 r. na Warszawę ruszyła bolszewicka nawałnica, do walk z Sowietami rzucili się i ochotnicy, i regularne wojsko. Data 15 sierpnia ma znaczenie symboliczne, bitwa rozpoczęła się bowiem dwa dni wcześniej. 13 sierpnia nastąpiło gwałtowne natarcie dwóch radzieckich grup taktycznych: jednej dywizji z 3. Armii Łazarewicza i jednej z 16. Armii Sołłohuba. Nadciągały one na Warszawę z kierunku północno-wschodniego. Dwie rosyjskie dywizje uderzyły pod Radzyminem, zaledwie kilkanaście kilometrów od prawobrzeżnej Warszawy, przełamały obronę 11. Dywizji pułkownika Bolesława Jaźwińskiego i zdobyły miasteczko. Następnie jedna z nich ruszyła na Pragę, a druga skręciła w prawo – na Nieporęt i Jabłonnę.
Niepowodzenie to skłoniło dowódcę polskiego Frontu Północnego do wydania dyspozycji wcześniejszego rozpoczęcia działań zaczepnych przez 5. Armię generała Sikorskiego z obszaru Modlina, by tym samym odciążyć 1. Armię osłaniającą Warszawę. 14 sierpnia zacięte walki wywiązały się już wzdłuż wschodnich i południowo-wschodnich umocnień przedmościa warszawskiego – na odcinku od Wiązowny po rejon Radzymina. Siły polskie stawiały wszędzie twardy opór i nacierające wojska rosyjskie nie odniosły poważniejszych sukcesów. 15 sierpnia koncentryczne natarcie odwodowych dywizji polskich (10. Dywizji generała Żeligowskiego i 1. Dywizji Litewsko-Białoruskiej generała Jana Rządkowskiego) po całodziennych zażartych bojach przyniosło duży sukces. Odzyskany został Radzymin i polskie oddziały wróciły na pozycje utracone przed dwoma dniami. To właśnie tę bitwę określa się mianem Cudu nad Wisłą.
16 sierpnia na liniach bojowych przedmościa warszawskiego toczyły się nadal intensywne walki, ale sytuacja wojsk polskich ulegała częściowej poprawie. Tego dnia koncentryczne uderzenie 5. Armii gen. Sikorskiego, wyprowadzone z południowo-wschodnich fortów Modlina i znad Wkry, doprowadziło do opanowania Nasielska, co umożliwiło kontynuowanie pomyślnych działań na Serock i Pułtusk. Natomiast na lewym skrzydle frontu polskiego sytuacja układała się niepomyślnie. 4. Armia Siergiejewa i Korpus Kawalerii Gaja parły na Płock, Włocławek i Brodnicę, a w rejonie Nieszawy rozpoczęły już forsowanie Wisły. W Płocku ludność cywilna broniła się w dniach 18–19 sierpnia 1920 r. na barykadach wraz z wojskiem, uniemożliwiając Sowietom zdobycie mostu i przekroczenie Wisły (za udział ludności cywilnej Płocka w tych walkach 10 kwietnia 1921 r. miasto zostało odznaczone przez Józefa Piłsudskiego Krzyżem Walecznych).
Faktem jest, że w tych dniach rozpoczęło się polskie kontrnatarcie, które zmieniło bieg historii. Bolszewicy nie tylko nie zdobyli Warszawy, ale też nie ruszyli dalej na Zachód. Leninowska wizja objęcia rewolucją całej Europy legła w gruzach. Dekadę później Jerzy Kossak nie namalował więc swego obrazu „dla pokrzepienia serc", lecz ku chwale ojczyzny, Marszałka i Boga.