Przykro było czytać w „Rzeczpospolitej" ważny wywiad z ministrem spraw zagranicznych. Zbigniew Rau w przypływie szczerości wyznał, że Polska w międzynarodowej rozgrywce o przyszłość znalazła się na zupełnym marginesie. O tym, że USA rezygnują z sankcji na konsorcjum budujące gazociąg Nord Stream 2, szef naszej dyplomacji dowiedział się „z mediów". Stwierdzenie, że „sojusznicy amerykańscy nie znaleźli czasu na konsultacje z najbardziej narażonym na skutki tej decyzji regionem świata", wybrzmiało jak najbardziej dramatyczne podsumowanie polskiej polityki zagranicznej lat 2015–2021.
Zbigniew Rau otrzymał tekę latem 2020 r. Trudno go zatem personalnie obciążać za miejsce, w którym się znaleźliśmy. A jest to miejsce, w którym ma nas pocieszać fakt, że nie jesteśmy jedynym krajem, z którym Waszyngton się nie konsultował, czy też ostatecznie prezydent Andrzej Duda w trybie „na stojąco" i „w przelocie" zamienił w ciągu trzech–czterech minut kilka zdań z Joe Bidenem.
W domu i poza nim
Wykonana fotografia dwóch polityków nie może jednak przesłaniać fiaska „polityki odwracania przymierzy", którą od 2015 r. firmowało aż trzech ministrów, a w ostatecznym rozrachunku lider PiS Jarosław Kaczyński. W wymiarze krajowym przyniosła ona jego partii wyborczy sukces. W wymiarze ponadpaństwowym, często będąc niemal mechanicznym przenoszeniem strategii i taktyki uprawiania polityki krajowej na zagraniczną, doprowadziła nas jednak do niewesołego bilansu ministra Raua. Czy ktokolwiek wyciągnie z obecnej sytuacji wnioski, pozostaje sprawą wątpliwą.
„Polityka zagraniczna zaczyna się w domu" – przypominał jeden z jej amerykańskich znawców Richard N. Haass. W swojej książce amerykański dyplomata chciał zwrócić uwagę, że największe zagrożenie dla bezpieczeństwa oraz dobrobytu jego kraju nie będzie pochodziło z zagranicy, ale z wielkich zaniedbań w domu. Te spostrzeżenia natury uniwersalnej z pewnością można odnieść do naszego kraju.
Przełom roku 2015 w polskiej polityce nie przeszedł niezauważony przez wspólnotę międzynarodową – z przekąsem zauważył Henry Foy, dziennikarz opisujący nasz region, na łamach „The American Interest".