Czym różni się Napieralski z kampanii prezydenckiej, która była jego sukcesem, od tej kampanii?
Problem w tym, że niczym. Bo te kampanie robi się zupełnie inaczej. W prezydenckiej stawia się na jedną osobę i szuka wyborców poza stałym elektoratem. W parlamentarnej stawia się na drużynę. A drużyna to ludzie w każdym województwie, którzy ciężko pracują i idą do przodu, ponieważ są przekonani, że są dobrzy, mają dobry program. Widziała pani tę drużynę?
Niespecjalnie, ale Napieralski nie występował tylko sam.
Grało się na 6 – 8 nazwisk. Jest dysonans między tym, że lansuje się młodych posłów, a tym, że do merytorycznych debat kieruje takich ludzi jak Łybacka, Miller, Siwiec. To sprawia wrażenie, że młodzi kandydaci mogą się głównie rozebrać, bo rozum mają starsi.
Młodzi w takich debatach pewnie by polegli z kretesem.
Nie wiem, czy z kretesem. Teraz jest czas na lewicy dla ludzi odważnych. Z jasnymi poglądami, wiedzących, co mówią, i biorących za to odpowiedzialność. Niebojących się, że zostaną za to skrytykowani.
Chce pan zostać szefem SLD?
Nie będę się ubiegał o tę funkcję, są lepsi. W tej chwili trzeba położyć wszystkie ręce na pokład. I przeć do przodu. Jeśli nie będzie się miało funkcji w partii, też trzeba to robić. Zresztą jestem przewodniczącym „Ordynackiej" i to absolutnie mi odpowiada.
Jak ma się „Ordynacka" do SLD?
Nijak. W ostatnich miesiącach cofnęła się i obserwuje.
Może przyłączycie się do Palikota?
Do nikogo nie będziemy się przyłączać. Możemy jednemu czy drugiemu pomagać.
Co SLD może zaoferować Palikotowi?
Można z Palikotem i innymi podmiotami na lewicy, typu „Krytyka Polityczna", Pokolenia, „Ordynacka", Partia Kobiet, Zieloni, zastanowić się, jak wykorzystać rosnącą koniunkturę dla lewicy. Sprawić, by w jakiejś perspektywie wróciła do władzy.
—rozmawiała Małgorzata Subotić