- Jeżeli chodzi o ordynariat polowy rzymskokatolicki, to naszych spotkań z księdzem biskupem Głódziem było sporo podczas różnych odpraw, ćwiczeń na poligonach. Kapelani różnych konfesji stykają się w jednostkach bezpośrednio. Ich związki i kontakty w znacznej mierze zależą od osobowości ludzi. W wielu jednostkach są po prostu bardzo dobre. Z ordynariatem ewangelickim mieliśmy w zeszłym roku wspólny poligon wojskowy w Wędrzynie, w Śląskim Okręgu Wojskowym. Myślę, że były to dosyć pozytywne doświadczenia. W czasie tych ćwiczeń poligonowych gościliśmy również naczelnego duszpasterza prawosławnego armii greckiej, księdza Nifona Aleksiju. To było dla gościa nowe doznanie, bo w Grecji Kościół przyzwyczajony jest do samodzielnego działania w wojsku. Greków interesowały więc wspólne przedsięwzięcia duszpasterstw w służbie żołnierzowi podczas pokoju, a także w warunkach niepokoju, bo zwłaszcza wtedy do celu trzeba zmierzać razem.
To, że w wojsku, jeżeli chodzi o międzyreligijne stosunki, jest nieco lepiej niż na zewnątrz, wynika również z istoty sił zbrojnych. Armia w swoich strukturach stara się nadać pełny kształt wszystkim duszpasterstwom, bo w wojsku wszystko dzieje się i w miłości, i w rozkazie.
- W czasie interwencji NATO w Kosowie polski Kościół prawosławny nie krył swego współczucia dla serbskich braci w wierze. Angażował się potem w akcje humanitarne, niósł pomoc Serbom. Czy prawosławne duszpasterstwo wojskowe nie przeżywało rozterek, zważywszy na jednoznaczne zaangażowanie polskiej armii w sojuszniczą operację NATO na Bałkanach?
- W warunkach niepokoju, zwłaszcza w armii nie będą pytać, kto ty jesteś, jaki jesteś, najistotniejsze jest bowiem, co robisz dla swojej ojczyzny i praw człowieka.
- Żołnierze prawosławni nie stanęli więc wobec problemu, czy iść razem z sojusznikami do Kosowa i bronić praw człowieka?
- Każda akcja, nawet ta, którą nazywamy pokojową, niesie różne niebezpieczeństwa. W tym wypadku stanęliśmy przed trudną próbą i wyzwaniem. Nie jest to nic nowego. Przecież było już wiele różnych konfliktów, gdzie ramię przy ramieniu, w jednym szeregu stawali żołnierze różnych wyznań. Często zadaje się nam pytanie, jak wy, prawosławni, odnosicie się do tego konfliktu, kiedy tam, po jednej ze stron są również modlący się w cerkwi Serbowie.