Osobisty wróg Putina

Władimir Putin po raz kolejny dał dowód, że traktuje nieżyjącego Lecha Kaczyńskiego jako osobistego wroga

Publikacja: 03.04.2013 08:01

Sierpień 2008 r. Tbilisi, Gruzja. Europejscy przywódcy z Lechem Kaczyńskim demonstrują poparcie dla

Sierpień 2008 r. Tbilisi, Gruzja. Europejscy przywódcy z Lechem Kaczyńskim demonstrują poparcie dla Gruzji

Foto: AFP

Tekst z archiwum tygodnika "Uważam Rze"

Radosław Sikorski, domagając się oficjalnie zwrotu wraku prezydenckiego samolotu, wywołał oficjalną reakcję Władimira Putina. Rosyjski prezydent oświadczył, że jeśli chodzi o termin zwrotu wraku, to „wszystko jest w rękach śledczych". To oczywiście żart, bo rosyjscy prokuratorzy realizują precyzyjnie instrukcje Putina. Obok tradycyjnego cynizmu po raz kolejny można było dostrzec silny ładunek emocjonalny, który zawsze towarzyszył Putinowi, gdy odnosił się do polityki Lecha Kaczyńskiego. Można było odnieść wrażenie, że sprawa wraku jest dla niego ważna, bo dotyczy rzeczy związanej z jego osobistym wrogiem. Przetrzymywanie wraku jest swojego rodzaju zemstą Putina na nieżyjącym polskim prezydencie.

W historii Rosji od kilkuset lat funkcjonuje pojęcie „osobistego wroga władcy". W seanse nienawiści przeciwko takim wrogom angażują się nie tylko władcy, ale także wszyscy ich słudzy. Przed Lechem Kaczyńskim tylko jednemu Polakowi udało się otrzymać status „osobistego wroga" władcy Rosji. Był nim Ferdynand Ossendowski – antykomunistyczny pisarz, który dzięki swoim książkom stał się osobistym wrogiem wodza bolszewików Włodzimierza Lenina. Gdy na początku 1945 r. Armia Czerwona ruszyła znad Wisły z kolejną frontową ofensywą, aby „wyzwolić" resztę Polski, Ossendowski już nie żył. Zmarł dokładnie 3 stycznia 1945 r. Mimo to specjalne komando NKWD pojechało rozkopać grób pisarza, aby upewnić się, czy przypadkiem nie sfingował własnej śmierci. Gdy okazało się, że Ossendowski faktycznie nie żyje, NKWD-ziści postanowili dokonać pośmiertnej zemsty na wrogu wodza rewolucji i sprofanowali jego grób. Historia z wrakiem polskiego Tu-154M, którym leciał do Smoleńska prezydent Lech Kaczyński, pokazuje, jaką nienawiść Putin i jego bezpieczniackie otoczenie nadal żywią do Lecha Kaczyńskiego.

Rosjanie nie lubią historii

Lech Kaczyński został „zauważony" przez Rosjan, gdy został prezydentem Warszawy. To wówczas postanowił uruchomić projekt budowy Muzeum Powstania Warszawskiego, które w czasach PRL było całkowicie przemilczane. Projekt budowy muzeum zainicjował również nowoczesną politykę historyczną, jakiej Polska wcześniej nie prowadziła. Gdy po dwóch latach – 30 lipca 2004 r., dzień przed 60. rocznicą wybuchu powstania – muzeum zostało otwarte, okazało się wielkim sukcesem i wywołało ogromne zainteresowanie za granicą. Zagraniczne stacje radiowe i telewizyjne przez wiele dni relacjonowały nieznaną światu historię warszawskiego powstania. Mówiono o tym, że w sierpniu 1944 r. Armia Czerwona nie udzieliła pomocy powstańcom, skazując tym samym stolicę Polski na całkowitą zagładę. Wywołało to międzynarodową dyskusję na temat rzeczywistej roli Sowietów w czasie II wojny światowej. A to rozwścieczyło Putina. Rozgorzała wokół powstania warszawskiego dyskusja psuła bowiem polityczny wydźwięk zaplanowanych przez niego na 9 maja 2005 r. rosyjskich obchodów 60. rocznicy zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami. Irytacja Putina stała się jeszcze większa, gdy strona polska wyraziła oczekiwanie przeprosin za bierność Armii Czerwonej wobec powstańczej Warszawy. Polskie sugestie zostały od razu uznane przez rosyjskie MSZ za polityczne bluźnierstwo. Prawie natychmiast Putin wydał polecenie swojemu propagandowemu doradcy Glebowi Pawłowskiemu, aby ten zorganizował rosyjską kampanię historyczną, która na nowo zakłamałaby historyczną prawdę, jaką rozpowszechniło warszawskie muzeum. Latem 2004 r. w rosyjskich środkach masowego przekazu zaczęły pojawiać się publikacje na tematy historyczne oraz oficjalne wypowiedzi podważające nie tylko rolę polskiego powstania, ale zarzucające Armii Krajowej wrogość wobec „wyzwolicielskiej" Armii Czerwonej. Swoistą próbką ówczesnej rosyjskiej propagandy historycznej był artykuł Natalii Jelisiejewej „Kto oddalał zwycięstwo", opublikowany 17 stycznia 2005 r. na prowadzonym przez Pawłowskiego portalu Strana.ru. W tekście sprowadzono AK do kryminalnej organizacji, której działania opóźniały wyzwoleńczą ofensywę Armii Czerwonej. Rosyjska kampania historyczna (faktycznie dezinformacyjna) trwała prawie rok. Miała bronić mitu sowieckiego wyzwolenia Europy w czasie II wojny światowej, który w czasach Putina stał się najważniejszym mitem Federacji Rosyjskiej. Mit ten – oprócz korzyści propagandowych – dawał również wymierne zyski polityczne. Pozwalał Rosji na ustawianie środkowoeuropejskich krajów w pozycji petenta Kremla, który powinien być wdzięczny za sowieckie wyzwolenie w przeszłości.

Wróg staje się osobistym wrogiem

Wygrana Lecha Kaczyńskiego w wyścigu o polską prezydenturę jesienią 2005 r. otworzyła zupełnie nowy rozdział w relacjach Polski z Rosją. Gdy na początku swojego urzędowania Kaczyński postanowił wysondować dyplomatycznie możliwość osobistego spotkania z prezydentem Rosji, ten odmówił. Dyplomatycznymi kanałami zaś przekazał informację, że warunkiem takiego spotkania jest rezygnacja Kaczyńskiego z mówienia o przeszłości i rosyjskich zbrodniach na Polakach. To była cena za oficjalną poprawę polsko-rosyjskich stosunków.

Kolejne miesiące prezydentury Kaczyńskiego wprawiły Putina w jeszcze większą wściekłość. Polityczne projekty Kaczyńskiego zaczynały nabierać coraz bardziej realnych kształtów. Latem 2006 r. Rosjanie dowiedzieli się o trwających negocjacjach w sprawie amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach. Sprawa stała się publiczna, gdy na początku 2007 r. Amerykanie oficjalnie zwrócili się do rządów Polski i Czech. Wywołało to osobiste wzburzenie Putina, który nie dopuszczał nawet myśli, że projekt ten mógłby zostać zrealizowany. Jednak w 2007 r. dzięki wysiłkom Lecha Kaczyńskiego sprawa tarczy stawała się realna. Zamknięcie projektu przyspieszyła wojna w Gruzji w sierpniu 2008 r. Ostatecznie polsko-amerykańska umowa została podpisana 20 sierpnia 2008 r. w Warszawie. To wzmocnienie bezpieczeństwa Polski Putin traktował jako zagrożenie dla Rosji.

O wiele groźniejsze były jednak dla Putina plany Lecha Kaczyńskiego na Wschodzie, realizowane od pierwszych miesięcy prezydentury. W długofalowej perspektywie zmierzały one do politycznej integracji krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Kaczyński uważał, że Polska ze swoim potencjałem ma szansę stać się liderem Europy Środkowej, który w przyszłości zbuduje wokół siebie trwałą koalicję z udziałem nie tylko państw tzw. nowej Europy (postkomunistyczne kraje Europy Środkowej i Wschodniej), ale również krajów BUMAGA, czyli Białorusi, Ukrainy, Mołdawii, Azerbejdżanu, Gruzji i Armenii. Oceniał, że Polska może być ważna dla tych krajów, ponieważ one także chciały dodatkowego zabezpieczenia swojej niezależności. Elementem, który miał w przyszłości spoić koalicję, miał być wspólny system przesyłu ropy i gazu. Plan ten był w istocie powrotem do tzw. idei jagiellońskiej, która od wieków dominowała w polskim myśleniu geopolitycznym. Był też planem niezwykle ambitnej polityki, która – jak często podkreślał sam Kaczyński – zawsze powinna stawiać sobie ambitne cele. Wojna rosyjsko-gruzińska w sierpniu 2008 r. poza swoim lokalnym wymiarem stała się rosyjskim testem zaawansowania politycznych planów Kaczyńskiego. 8 sierpnia 2008 r. oczy całego świata zwróciły się w kierunku Gruzji. Gdy kolejne wysiłki unijnej dyplomacji skończyły się fiaskiem, 11 sierpnia 2008 r. na scenę wkroczył właśnie Lech Kaczyński, który w ciągu zaledwie paru godzin zdołał przekonać przywódców krajów bałtyckich i Ukrainy do udziału w misji ratowania niezależności Gruzji. 12 sierpnia 2008 r. przed budynkiem gruzińskiego parlamentu w Tbilisi na wiecu z udziałem blisko 150 tys. ludzi obok Saakaszwilego pojawił się Lech Kaczyński w towarzystwie Valdasa Adamkusa, Toomasa Ilvesa, Ivarsa Godmanisa i Wiktora Juszczenki. Z jego ust padły wówczas słowa o tym, że obowiązkiem społeczności międzynarodowej jest solidarne przeciwstawienie się rosyjskim dążeniom imperialnym. Były to najważniejsze słowa, jakie przedstawiciel demokratycznego świata mógł wtedy wypowiedzieć pod adresem Rosji Putina. W ten sposób w sierpniu 2008 r. Kaczyński „awansował" na osobistego wroga władcy Kremla.

Polska wojna Putina

Od tej pory rosyjska polityka była nastawiona na wykluczenie Lecha Kaczyńskiego z wielkiej polityki. Aby osiągnąć swój cel, Putin postanowił wygrać wewnętrzny konflikt PO – PiS. Najbardziej jaskrawym przejawem tej absurdalnej sytuacji była decyzja szefa kancelarii premiera z 14 października 2008 r. Tomasz Arabski odmówił Lechowi Kaczyńskiemu prawa do skorzystania z rządowego Tu-154M, tłumacząc, że nie ma go w składzie polskiej delegacji do Brukseli. W naturalny sposób ekipa Tuska stała się sprzymierzeńcem Putina i niestety skorzystała z tego zaproszenia do nieformalnej koalicji. 1 września 2009 r. Putin, biorąc udział w polskich obchodach 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej, postanowił wzmocnić konflikt pomiędzy Kaczyńskim a Tuskiem i zaproponował temu ostatniemu porozumienie za cenę przeszłości. Tusk, który w przeciwieństwie do Kaczyńskiego nigdy nie potrafił zdekodować rzeczywistych celów politycznych Putina, szybko przyjął ofertę, mając nadzieję, że ewentualny przełom w polsko-rosyjskich stosunkach będzie kolejnym sukcesem jego rządu, którym będzie mógł się pochwalić nie tylko w Polsce. Potem sprawy potoczyły się już według scenariusza Putina. Tusk nie tylko zgodził się na rozdzielenie polskich wizyt w Katyniu z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, zaplanowanych na wiosnę 2010 r., ale przystał również na plan obniżenia rangi wizyty polskiego prezydenta, włącznie z całkowitym zmarginalizowaniem jego osoby przez stronę rosyjską.

Sekwencja zdarzeń na przełomie stycznia i lutego 2010 r. wydawała się to potwierdzać. 27 stycznia Kancelaria Prezydenta poinformowała stronę rosyjską o zamiarze wizyty Kaczyńskiego w Katyniu, a zaledwie kilka dni później urzędnicy premiera podali, że Donald Tusk już wcześniej został zaproszony przez Putina do Katynia. 9 lutego szef polskiego MSZ Radosław Sikorski odradzał nawet Kaczyńskiemu tę wizytę. Opór przedstawicieli rządu przeciwko podróży prezydenta do Katynia systematycznie się nasilał. Aby wzmocnić apele polskiego premiera o „rozsądek" w tej sprawie, głos zabrał rosyjski ambasador Władimir Grinin, który 20 lutego wyraził zdziwienie faktem skierowania do strony rosyjskiej listu na temat planowanej wizyty prezydenta w Katyniu. Wtedy było już jasne, że Tusk dawno zgodził się na rozdzielenie obu wizyt: premiera (która miała mieć status oficjalny) i prezydenta (o statusie całkowicie prywatnym). Teraz ekipie Tuska pozostało tylko zadbać o to, aby warunki obu wizyt przystawały do ustalonej z Putinem rangi. W tym również pomogła strona rosyjska. Gdy rankiem 10 kwietnia 2010 r. Tu-154M startował z lotniska w Warszawie, na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku, gdzie miał wylądować, na Kaczyńskiego nie czekali przedstawiciele rosyjskich władz ani kompania honorowa rosyjskiej armii, jak było to trzy dni wcześniej podczas wizyty premiera Tuska w Smoleńsku. Nie było nawet oficerów polskiego BOR na płycie lotniska.

Tragedia, jaka wydarzyła się rankiem 10 kwietnia, pozbawiła życia prezydenta Lecha Kaczyńskiego i 95 członków jego delegacji. W tym kontekście rodzą się zasadnicze pytania. Czy śmierć Lecha Kaczyńskiego nie była swoistym „happy endem" historii o osobistym wrogu władcy? Czy nie miała być ostrzeżeniem dla wszystkich środkowoeuropejskich przywódców, aby nie próbowali stawać na drodze rosyjskiego imperializmu? Po 2,5 roku od smoleńskiej katastrofy nie mamy na to jeszcze pełnej odpowiedzi. Sprawa zwrotu wraku polskiego samolotu wskazuje też, że długo takiej odpowiedzi nie otrzymamy. I dlatego będzie to nas dalej zajmowało.

Styczeń 2013

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!