Ostatni akt europejskiej tragedii?

Przywódcy UE prowadzą ryzykowną rozgrywkę z greckim rządem.

Publikacja: 01.07.2015 21:00

Najwięcej do powiedzenia w sprawie pomocy dla Grecji mają Niemcy

Najwięcej do powiedzenia w sprawie pomocy dla Grecji mają Niemcy

Foto: AFP

Grecja spełnia znacznie ponad połowę żądań wierzycieli. Mimo to Niemcy wraz z innymi kredytodawcami nadal domagają się, by kraj ten przystąpił do programu, który już okazał się porażką; tylko nieliczni ekonomiści sądzą, że działania te w ogóle mogłyby – czy też powinny – być wdrożone.

Wymóg zmiany sytuacji budżetowej Grecji – od dużego deficytu pierwotnego do nadwyżki – był niemal bezprecedensowy. Natomiast żądanie, żeby owa nadwyżka pierwotna wyniosła 4,5 proc., było już czymś horrendalnym. Niestety, w okresie gdy trojka – Komisja Europejska, Europejski Bank Centralny oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy – po raz pierwszy włączyła ten nieodpowiedzialny wymóg do międzynarodowego programu finansowego, władze Grecji nie miały wyboru i musiały do niego przystąpić.

Obecnie po 25-proc. spadku PKB, jakiego Grecja doświadczyła od rozpoczęcia kryzysu, szczególnie ostro widać, że upieranie się przy kontynuacji tego programu było głupotą. Trojka źle oceniła makroekonomiczne efekty narzucanego przez siebie pakietu działań. Jej członkowie wierzyli – świadczą o tym ich publikowane prognozy – że na skutek obniżenia płac oraz akceptacji innych posunięć oszczędnościowych wzrośnie eksport Grecji i szybko powróci wzrost w gospodarce. Byli także przeświadczeni, iż pierwsza restrukturyzacja długów doprowadzi do zrównoważenia zadłużenia kraju.

Prognozy trojki były błędne – i to kolejny raz. Nie była to mała omyłka, ale błąd na ogromną kwotę. Greccy wyborcy mieli więc prawo żądać zmiany kursu, a ich rząd ma prawo odmawiać podpisania programu obarczonego istotnymi błędami.

Pewna doza realizmu ze strony części wierzycieli Grecji – w kwestii tego, co jest możliwe do osiągnięcia, a także co do makroekonomicznych konsekwencji różnych reform fiskalnych i strukturalnych – mogłaby zapewnić podstawy porozumienia, które byłoby dobre nie tylko dla Grecji, ale też dla całej Europy.

Niektórzy w Europie, a zwłaszcza w Niemczech, nonszalancko odnoszą się do możliwości wyjścia Grecji ze strefy euro. Rynek – jak twierdzą – „wycenił" już to rozstanie. Niektórzy sugerują nawet, że dla unii walutowej byłoby ono korzystne.

W moim przekonaniu zwolennicy takich poglądów wyraźnie nie doceniają związanych z tym zagrożeń, zarówno bieżących, jak i przyszłych. Podobny stopień samozadowolenia widoczny był w USA przed upadkiem banku Lehman Brothers we wrześniu 2008 r. O kruchej kondycji banków w USA wiadomo było od dłuższego czasu – a co najmniej od marca 2007 r., kiedy upadł bank Bear Stearns. Z uwagi jednak na brak przejrzystości działania banków (co po części wynikało ze słabych regulacji) zarówno rynki, jak i politycy nie doceniali w pełni powiązań między instytucjami finansowymi.

W Europie można już dostrzec pewne konsekwencje niedostatecznych regulacji oraz błędnych założeń co do strefy euro. Wiemy, że sama jej konstrukcja zachęca do dywergencji, a nie do konwergencji: skoro z gospodarek dotkniętych kryzysem odpływa kapitał i uzdolnieni ludzie, to maleje zdolność tych krajów do spłaty długów. Jeśli rynki uznają, że gwałtowny kryzys jest wpisany w strukturę strefy euro, spowoduje to poważne konsekwencje przy następnym załamaniu gospodarczym. A jest ono przecież nieuniknione: kryzysy leżą w naturze kapitalizmu.

Zastosowana przez prezesa EBC Mario Draghiego w 2012 r. sztuczka polegająca na złożeniu deklaracji, iż władze monetarne zrobią „co tylko trzeba", byle tylko utrzymania euro, do niedawna działała. Jednak świadomość, że wśród krajów członkowskich wspólna waluta nie jest uważana za zobowiązanie wiążące, sprawia, iż następnym razem taki wybieg byłby zapewne o wiele mniej skuteczny. Rentowność obligacji mogłaby pójść gwałtownie w górę, a do ściągnięcia ich z kosmicznego poziomu nie wystarczyłyby najsilniejsze nawet zapewnienia ze strony EBC i przywódców Europy. Jak pokazuje przykład Grecji, uczynią oni jedynie to, czego wymaga od nich krótkowzroczna polityka wyborcza.

Główną konsekwencją takiego działania będzie – obawiam się – osłabienie solidarności europejskiej. Spodziewano się, że euro ją wzmocni. Tymczasem skutek jest odwrotny.

Istnienie na peryferiach Europy państwa wyobcowanego, niemającego łączności z sąsiadami, nie leży w interesie Europy ani świata, zwłaszcza obecnie, gdy niestabilność geopolityczna jest już tak oczywista. Sąsiadujący z tym krajem region Bliskiego Wschodu ogarnięty jest chaosem, Zachód stara się powstrzymać agresywną Rosję, a Chiny stawiają Zachód w obliczu nowej rzeczywistości ekonomicznej i strategicznej. To nie jest pora na rorłam w Europie.

Gdy unijni przywódcy ustanawiali euro, uważali się za wizjonerów. Myśleli, że wybiegają myślą poza horyzont krótkoterminowych interesów, na których zwykle koncentrują się politycy.

Niestety, ich sposób pojmowania gospodarki nie dorównywał ich ambicjom. Inna sprawa, że ówczesna sytuacja polityczna nie pozwalała na stworzenie ram instytucjonalnych, które może zapewniłyby funkcjonowanie euro zgodnie z zamierzeniami. Choć oczekiwano, że wspólna waluta przyniesie bezprecedensowe korzyści, to w okresie przedkryzysowym trudno znaleźć jakiś jej znaczący pozytywny efekt dla strefy euro jako całości. Jej szkodliwe skutki w okresie późniejszym są natomiast ogromne.

Przyszłość Europy i euro zależy obecnie od tego, czy przywódcy polityczni strefy euro są w stanie połączyć trochę wiedzy ekonomicznej z wizjonerskim poczuciem solidarności europejskiej. Odpowiedź na to zasadnicze pytanie zaczniemy prawdopodobnie poznawać w następnych tygodniach.

Joseph E. Stiglitz jest laureatem Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, profesorem Uniwersytetu Columbia. Powyższy tekst pochodzi ze strony Project Syndicate Polska, został opublikowany 29 czerwca br.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!