Minister ds. europejskich Konrad Szymański we wtorek rano w Polsat News przekonywał, że Polska powinna jak najszybciej ratyfikować zwiększenie zasobów własnych UE, co warunkuje uruchomienie Europejskiego Funduszu Ratunkowego (EFR). Jednak chwilę później rząd zdecydował, że ratyfikacją się nie zajmie. Sprzeczność? Nie, raczej próba zwarcia szyków przed bojem decydującym dla przetrwania Zjednoczonej Prawicy.
W planie najbliższego posiedzenia Sejmu ratyfikacji EFR nie było. Gdyby rząd projekt ustawy ratyfikacyjnej w ostatniej chwili do Sejmu wysłał, mogłoby dojść do przegranego przez PiS głosowania nad rozszerzeniem porządku obrad. Konfederacja i Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry są przeciwnikami ratyfikacji, więc zagłosowałyby przeciw wprowadzeniu tego punktu. Platforma od dłuższego czasu stawia rządowi warunki w sprawie wydawania miliardów z EFR. Jednak zablokowanie ratyfikacji przez PO, które oznaczałoby koniec tego projektu w całej Unii, byłoby trudne do wytłumaczenia proeuropejskim wyborcom tej partii. Głosowanie przeciw rozszerzeniu porządku obrad o sprawę ratyfikacji to jednak co innego.
Kierownictwo PiS zdecydowało więc, by sprawę odsunąć i lepiej przygotować się do niej „narracyjnie". Co to oznacza? PiS szykuje się do starcia zarówno z opozycją, jak i koalicjantem – Solidarną Polską. Chce więc tak ustawić spór wokół ratyfikacji, by zepchnąć jej przeciwników do defensywy. Prawdopodobnie będzie więc pokazywać, że negocjacje dotyczące funduszu ratunkowego były wielkim sukcesem rządu. Poza tym może, korzystając z projektu Krajowego Funduszu Odbudowy, pokazać, ile milionów dostać miałyby poszczególne regiony. I odwrotnie, pokazać, jakich inwestycji nie będzie, jeśli opozycja wraz z Solidarną Polską odrzucą EFR. Powiedzieć: wyborco, zobacz, twój poseł będzie głosował przeciwko obwodnicy, remontowi mostu i nowej oczyszczalni ścieków, zastanów się, czy warto go dalej popierać.
Że to będzie populizm? Dla PiS jeszcze więcej populizmu nie będzie niczym nowym, a stawka jest olbrzymia. Zatopienie EFR byłoby spektakularnym końcem rządów Zjednoczonej Prawicy.
Dlatego PiS szykuje się do starcia z opozycją i Ziobrą. Duże nadzieje wiąże z faktem, że Ziobro w kwietniowym rankingu nieufności IBRiS zajął pierwsze miejsce (66 proc. ankietowanych mu nie ufa), przeganiając Jarosława Kaczyńskiego.