Niedziela, 24 stycznia 2010 r. Nocą na warszawskim lotnisku wojskowym ląduje rządowy Tu-154. Za sterami siedzi kpt. pil. Arkadiusz Protasiuk. Jest nerwowo, bo kilka godzin wcześniej maszyna lecąca z Haiti – dokąd po trzęsieniu ziemi zawiozła pomoc humanitarną – miała awarię. Zepsuł się blok sterowania.
– Wtedy się udało – opowiada pilot z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, które obsługuje rządowe maszyny. Kpt. Protasiuk bezpiecznie posadził na Okęciu „tutkę” – tę samą, która w ostatnią sobotę, również pilotowana przez niego, rozbiła się pod Smoleńskiem.
[srodtytul]Byli jeszcze tacy młodzi[/srodtytul]
[wyimek][b][link=http://www.rp.pl/temat/460202.html]Raport "Rz": Tragedia narodowa[/link][/b][/wyimek]
Kpt. Protasiuk miał zaledwie 36 lat. Zostawił żonę i dwójkę dzieci. Koledzy piloci, wspominając go, nie kryją wzruszenia. – Był fantastycznym, doskonałym pilotem i wspaniałym człowiekiem. Przyjacielski, zawsze uśmiechnięty – mówią. Choć raczej drobnej postury, był jednocześnie silny i wysportowany.