Catherine Ashton spotkała się w środę z ministrem spraw zagranicznych Tunezji, gdzie w połowie stycznia został obalony prezydent Ben Ali. Tymczasem oczy całego świata zwrócone są teraz na Egipt, a unijna dyplomacja krytykowana jest za spóźnione działania.Chociaż protesty wybuchły w zeszły wtorek, na oficjalną reakcję Brukseli trzeba było czekać kilka dni. Wcześniej swoje stanowisko ogłosili przywódcy trzech najsilniejszych unijnych państw: Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii. Kanclerz Angela Merkel, prezydent Nicolas Sarkozy i premier David Cameron wezwali w weekend do jak najszybszego zorganizowania demokratycznych wyborów. Oficjalne stanowisko Unii wypracowano dopiero w poniedziałek. Szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton i ministrowie spraw zagranicznych państw UE zaapelowali wtedy o „uporządkowane przekazanie władzy”. Po ogłoszeniu przez prezydenta Hosniego Mubaraka, że zamierza pozostać na stanowisku aż do wrześniowych wyborów, inicjatywę ponownie przejęli najsilniejsi unijni gracze. – Nie chodzi tylko o uporządkowane przekazanie władzy. Ważne jest, aby się zaczęło już teraz i było wiarygodne – mówił wczoraj brytyjski premier David Cameron. W podobnym tonie wypowiedział się szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle. – Ludzie chcą zmian teraz, a nie w przyszłości – stwierdził. Zdaniem ekspertów UE za wszelką cenę chce uniknąć wrażenia, że miesza się w wewnętrzne sprawy Egiptu. Nie naciska też na prezydenta Mubaraka, bo obawia się, że zmuszenie go do natychmiastowej rezygnacji spowoduje chaos, na którym mogą skorzystać ekstremiści. – Unia Europejska nie powinna działać zbyt szybko. Sytuacja się zmienia i nie wiadomo, jaki będzie rezultat tych zmian – tłumaczy w rozmowie z „Rz” Michael Emerson z Center for European Policy Studies.Nie oglądając się na Brukselę, kompromis w Egipcie próbują wynegocjować Stany Zjednoczone. Prezydent Barack Obama mianował specjalnym wysłannikiem byłego ambasadora w Kairze Franka Wisnera. W regionie istnieje jednak również oczekiwanie większej aktywności ze strony Brukseli. Na spotkaniu burmistrzów 100 bliskowschodnich i europejskich miast w Maroku padały słowa krytyki pod adresem Unii, że jej działania są spóźnione i zbyt słabe. Znany izraelski rabin Dawid Rosen zaapelował za pośrednictwem portalu EU Observer, by unijna dyplomacja zaczęła negocjacje z umiarkowanymi islamskimi przywódcami w Egipcie. – Unia z pewnością będzie musiała zmienić swoją politykę wobec regionu. Na przykład widać, że Unia Śródziemnomorska nie była gotowa na polityczne zmiany w regionie – uważa Emerson.Wymyślona przez prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego Unia Śródziemnomorska miała wzmocnić współpracę Unii Europejskiej z krajami basenu Morza Śródziemnego. Przez dwa lata nie udało się zorganizować jej szczytu, bo przedstawiciele państw arabskich nie chcieli zasiąść przy jednym stole z delegacją Izraela. Najbardziej wymierną formą współpracy okazały się kwestie ochrony środowiska. Za równie wielką kompromitację można uznać jednolitą politykę zagraniczną UE, którą miał zagwarantować traktat lizboński. Jego zwolennicy zapewniali, że Unia zacznie mówić jednym głosem i będzie działać szybciej i skuteczniej. – Takie kryzysy pokazują, że decyzje zapadają w największych stolicach. A szefowa unijnej dyplomacji jest zaledwie osobą koordynującą i rzecznikiem informującym o stanowisku Unii, o ile uda się je ustalić – mówi „Rz” Alfred Pijper z holenderskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Clingendael. Catherine Ashton była już krytykowana za spóźnioną reakcję na trzęsienie ziemi na Haiti 12 stycznia zeszłego roku. Odwiedziła wyspę dopiero na początku marca.