Rz: Wokół KL Warschau, czyli obozu koncentracyjnego, który znajdował się w latach 1943–1944 na terenie Warszawy, narosło wiele zagadek i nieporozumień. Tym razem mamy problemy z ustaleniem, czy niektórzy funkcjonariusze tego obozu żyją i czy można ich pociągnąć do odpowiedzialności...
Prof. Bogusław Kopka
: Wśród samych badaczy nie ma kontrowersji. Dotyczą one natomiast pamięci historycznej polskiego społeczeństwa. W okresie PRL historia była zakłamana, jedni mieli prawo mówienia o niej, inni – jak żołnierze Armii Krajowej walczący w powstaniu warszawskim – nie. Komuniści instrumentalnie traktowali pamięć historyczną. Pokłosiem tego jest problem KL Warschau.
To znaczy?
W historiografii PRL KL Warschau został opisany jako obóz pracy dla Żydów położony na terenie getta. Monopol na ten temat miał Żydowski Instytut Historyczny w Warszawie, który był ściśle związany ideologicznie z KC PZPR. Władze instytutu były spokrewnione z rodzinami funkcjonariuszy partyjnych. Natomiast śledztwo Marii Trzcińskiej, które rozpoczęło się z inicjatywy wymiaru sprawiedliwości RFN, spowodowało, że Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, będąca częścią ówczesnego Ministerstwa Sprawiedliwości, podjęła śledztwo w tej sprawie. Kwestią racji stanu było ustosunkowanie się do dokumentów niemieckich. Z przesłanych materiałów wynikało, że część funkcjonariuszy żyje i że postawiono im konkretne zarzuty. Z kolei w Polsce były dokumenty dotyczące części z tych funkcjonariuszy, którzy służyli w innych obozach, np. w KL Lublin, czyli na Majdanku, czy w Dachau. Pojawiło się pole wspólnej dyskusji. Do 1988 r. śledztwo miało duży wpływ na zmianę postrzegania funkcji KL Warschau – ustalono, że to nie tylko obóz pracy, ale też, że represjonował Polaków na terenie Warszawy w latach 1943–1944.