Kupując kolejną rzecz, zwykle nie zastanawiamy się nad tym, czy jej wyprodukowanie mogło mieć związek z łamaniem przez kogoś praw innych osób. Co więcej, mimo iż trudno byłoby posądzić klientów o świadome wspieranie łamania praw człowieka, jednak rzeczywistość gospodarcza w XXI wieku i podejście do społecznych aspektów zarządzania łańcuchami dostaw nadal pozostawiają wiele do życzenia.
Dane dotyczące współczesnego niewolnictwa pokazują, że w 2016 roku aż 24,9 miliona osób doświadczyło łamania praw człowieka związanych z pracą przymusową. Ten sam raport pokazuje, że skala nadużyć częściej dotyczy kobiet (71 proc. wszystkich przypadków) niż mężczyzn. Jedna na cztery osoby dotknięte problemem to dziecko. W odniesieniu do aktywności ekonomicznej największej skali nadużyć dopuszcza się w pracach w gospodarstwie domowym, w produkcji i budownictwie. To między innymi z powodu palącego problemu współczesnego niewolnictwa Wielka Brytania zdecydowała się na wprowadzenie specjalnego aktu prawnego w tym zakresie (Modern Slavery Act). Podobną potrzebę dostrzega rząd australijski. Pod pojęciem współczesnego niewolnictwa kryje się nie tylko handel ludźmi, ale także wynagrodzenie niewspółmierne do wykonywanej pracy, nadużycia związane z czasem pracy, w tym konieczność pracy poza godzinami w celu zapewnienia środków do przeżycia, a nawet mobbing. Problem współczesnego niewolnictwa jest jednak tylko elementem szerszego zjawiska związanego z łamaniem praw człowieka w łańcuchach dostaw.
Od produktu do praw
W ostatnich latach coraz większego znaczenia nabiera koncepcja społecznej odpowiedzialności. Przedsiębiorstwa, które zdecydowały się na podjęcie próby uporządkowania relacji z otoczeniem zewnętrznym, mają za zadanie określić wpływ, jaki ich działalność wywiera na środowisko i społeczeństwo, i podejść w sposób aktywny do minimalizowania negatywnych efektów swojej działalności. Mimo licznych sukcesów firm, które podejmują realny wysiłek na rzecz poprawy warunków pracy czy zwiększenia poziomu ochrony środowiska, kwestią rodzącą duży problem są granice odpowiedzialności. Czy przedsiębiorstwo zlecające produkcję do krajów rozwijających się jest odpowiedzialne za warunki pracy panujące w fabrykach swojego dostawcy? Co z sytuacją, w której nasz wyrób jest tak złożony, że do jego wyprodukowania zaangażowanych jest wielu dostawców i jeszcze większa liczba podwykonawców i nie do końca wiemy, kto i w jakich warunkach produkuje niezbędne nam elementy? Czy przekazanie procesu produkcji firmie zewnętrznej pozbawia nas odpowiedzialności za jakość relacji w miejscu pracy?
Odpowiedzialność społeczna powinna kończyć się tam, gdzie firma, mimo świadomości pewnych zagrożeń, nie ma już żadnego wpływu na dziejące się procesy. W innym przypadku przedsiębiorstwa powinny wziąć odpowiedzialność za działania realizowane w łańcuchach dostaw, w tym przede wszystkim skupić się na tych elementach relacji, w których ryzyko łamania praw człowieka jest duże. Wystarczy przejrzeć internet, żeby się dowiedzieć, że problem występuje, a jego natężenie może niepokoić. Nawet największe korporacje przyznają, że w ich łańcuchach dostaw może dochodzić do przypadków łamania praw człowieka i nie bez przyczyny wdrażają polityki, kodeksy postępowania, prowadzą audyty u dostawców mające na celu monitorowanie i minimalizowanie ryzyka zdarzeń niepożądanych. Mimo to co jakiś czas w mediach znaleźć można doniesienia o nieetycznych i naruszających prawo działaniach wobec pracowników, do jakich dochodzi w fabrykach na całym świecie. W podobnym tonie wypowiadają się organizacje pozarządowe, dokumentując swoje doniesienia rzetelnymi faktami o konkretnych przypadkach, w których prawa człowieka były świadomie łamane.
Istotą podejścia do problemu łamania praw człowieka jest gotowość do poznania realnego ryzyka, jakie dotyczy łańcucha dostaw, i podjęcia zdecydowanych kroków prewencyjno-naprawczych, co obejmuje zarówno pracę podejmowaną przez same przedsiębiorstwa, jak i konsumentów, którzy w Polsce wydają się dość rozdarci między deklaracjami o byciu odpowiedzialnymi a pokusą kupowania kolejnych rzeczy. Niedawno opublikowane wyniki badań przeprowadzone w ramach projektu Nienieodpowiedzialni.pl dom badawczy Maison & Partners na ogólnopolskiej próbie respondentów pokazują, że 40 proc. badanych nie zrezygnowałoby z zakupów mimo informacji, że przy ich produkcji pracowały dzieci w ciężkich warunkach. Wyniki są dość zatrważające, sugerują bowiem, że sama wiedza o tym, co się dzieje w łańcuchu dostaw, nie powstrzymuje od zakupu.