Broszurki turystyczne i filmy marketingowe nie mówią całej prawdy. Piękne wieżowce, zapierający dech widok na jezioro Michigan – to nie wszystko. W ciągu ostatniego pół wieku Chicago straciło 1/5 ludności. A to i tak relatywnie mało, skoro Cleveland miał 50 lat temu o połowę więcej ludności, a Detroit – o 60 procent.
Co się stało? Indiana, Ohio, Michigan, Illinois, Wisconsin, Nowy Jork i Pensylwania to była w pierwszej połowie XX wieku potęga. Stała na wydobyciu węgla, hutnictwie i przemyśle, przede wszystkim motoryzacyjnym. Pierwsze sygnały załamania przyszły w latach siedemdziesiątych. Pojawiła się konkurencja – najpierw z Japonii, potem Chin. Jednocześnie związki zawodowe wynegocjowały w 1973 roku bardzo korzystne podwyżki płac i w ten sposób dobiły konkurencyjność amerykańskiego przemysłu.
Druga największa firma produkująca stal w USA miała siedzibę w Pensylwanii, zbankrutowała w 2001 r. Pensylwania to jeden z kluczowych wahających się stanów w wyborach w USA w 2024 r. Na zdjęciu: zakład produkcyjny, zamknięty w 1998 r.
Dziś Pas Rdzy jest już tylko cieniem swojej dawnej chwały. Cała Ameryka, kiedyś największy producent stali na świecie, spadła na czwarte miejsce. O ile Chiny w ubiegłym roku wyprodukowały 1019 mln ton tego surowca, Stany jedynie marne 81 mln ton.
Czytaj więcej
Oczekiwanie na zmiany w Stanach Zjednoczonych jest tak duże, że wydaje się, iż wyborcom nie zależy już na tym, kto je przeprowadzi. Oni chcą, żeby coś drgnęło, żeby te zmiany w ogóle zostały przeprowadzone. Kamala Harris w opinii Amerykanów nie gwarantuje zmian - mówi dr hab. Włodzimierz Batóg, profesor w Ośrodku Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego.