W czasie pandemii wydziały komunikacji w całym kraju stanęły, a właściwie przeszły na pracę zdalną. Trudno więc zarejestrować w nich lub wyrejestrować pojazd. Tymczasem jeśli nie załatwimy tych spraw w ciągu miesiąca – grozi nam kara.
Czytaj także:
Kolejka do wydziału komunikacji była za długa - WSA o karze za spóźnienie w rejestracji pojazdu
Zaraza przeszkadza
Od 1 stycznia br. skrócono ze 180 do 30 dni termin na urzędowe czynności związane ze zbyciem i nabyciem pojazdów. To powrót do rozwiązań, jakie obowiązywały do początku 2020 r. I choć samorządy alarmowały, że dłuższy termin powinien obowiązywać do dziś, tak się nie stało. Cierpią więc właściciele, bo urzędy w czasie zarazy pracują na pół gwizdka.
Przypomnijmy, od 1 stycznia przewidują 30 dni na zarejestrowanie pojazdu pochodzącego z zagranicy (pierwsza rejestracja na terenie kraju) i zgłoszenie zbycia lub nabycia pojazdu już wcześniej zarejestrowanego w kraju. Jeśli właściciel nie zmieści się w terminie, posypią się kary: od 200 do 1 tys zł. Karę nakłada na przykład starosta, a jej wysokość ma charakter uznaniowy.