Ministra Pełczyńska-Nałęcz: Nikt nie chce podnosić i nie podniesie wieku emerytalnego

Zainicjowałam debatę i chciałabym ją kontynuować – mówi Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, ministra funduszy i polityki regionalnej.

Publikacja: 26.08.2024 04:30

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, ministra funduszy i polityki regionalnej

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, ministra funduszy i polityki regionalnej

Foto: PAP/Szymon Pulcyn

W środku lata wywołała pani solidną burzę, mówiąc, że być może trzeba będzie podnieść wiek emerytalny w Polsce.

Nikt dzisiaj nie chce podnosić i nie podniesie wieku emerytalnego. Natomiast faktem jest, że mamy poważny kryzys demograficzny. Zainicjowałam debatę w tym zakresie i chciałabym ją kontynuować. Kryzys demograficzny nie przechodzi sam z dnia na dzień, jest bardziej przewidywalny. Dane, które przytaczam – czyli, że 15 lat temu na jednego emeryta pracowały prawie cztery osoby, a teraz już mniej niż dwie – bardzo dużo mówią o tym, co się dzieje. I jeżeli czegoś nie zrobimy, będzie to oznaczało bardzo niskie emerytury dla seniorów. Zresztą te emerytury już spadają. Jest wiele różnych rzeczy, które można zrobić, żeby przeciwdziałać kryzysowi demograficznemu. Przy czym trzeba robić je teraz: jak dojdzie do kumulacji, spiętrzenia się problemu, będzie za późno.

Co zatem robić?

To jest tego rodzaju kryzys, że jedną prostą obietnicą położoną na stół nie da się go rozwiązać. Trzeba szukać różnych sposobów. Seniorów trzeba zachęcać do dłuższej pracy. Ta dłuższa praca musi się im opłacać. Powinniśmy więc pokazywać i tłumaczyć, że każdy dodatkowy rok pracy po osiągnięciu wieku emerytalnego zwiększa emeryturę o 7–8 proc. Trzy lata dodatkowej pracy mogą ją zatem powiększyć o blisko jedną czwartą.

Problem w tym, że dziś bardzo wiele osób w okresie swojej pracy nie daje rady uzbierać takiej łącznej składki, która pokrywałaby choćby minimalną emeryturę. Zgodnie z zasadami taką minimalną emeryturę jednak dostają. W ich przypadku dodatkowe kilka lat pracy może pozwoli wyskładkować emeryturę minimalną, ale niewiele więcej. Nie ma tu więc bodźca do dłuższej pracy. Bardziej opłaca im się przejść jak najszybciej na emeryturę i pobierać dodatkowo 13. i 14. świadczenie.

Czytaj więcej

Podniesienie wieku emerytalnego. "Gospodarka domaga się takiego ruchu"

Sposobem na to może być zamrażanie albo inaczej mówiąc odkładanie 13. emerytury dla osób, które zdecydują się dłużej pracować i wypłacanie tak skumulowanej kwoty wraz z emeryturą po tym, gdy ostatecznie zdecydują się zakończyć aktywność zawodową. Dzięki temu osoby takie będą miały więcej pieniędzy na życie, najpierw z pensji, potem z wyższych emerytur i odłożonych 13. świadczeń. Zachętą do dalszej pracy dla osób, które osiągną wiek emerytalny, może być także zmiana zasad naliczania składki rentowej. Od pracujących po przekroczeniu wieku emerytalnego nie byłaby ona pobierana, lecz dodawana do składki emerytalnej i w przyszłości wypłacana wraz z tym świadczeniem. W sumie, dłuższa praca zawsze owocowałaby emeryturą plus. To pozwalałoby ludziom godniej żyć na emeryturze.

Sporo zamieszania wywołała też pani stwierdzeniem, że ZUS jest piramidą finansową. Część ekonomistów zgodziła się z tym stwierdzeniem, inni stanowczo zaprotestowali.

To jest taka dziwna sytuacja, gdzie wszyscy, zamiast rozmawiać o problemie, skupiają się na dywagacjach o znaczeniu pojęć. Doskonale rozumiem różnicę pomiędzy piramidą finansową a ZUS. Wiem, że piramida finansowa jest oszustwem, które musi upaść, a ZUS nie. Użyłam jednak tego sformułowania, żeby zwrócić uwagę na pewne podobieństwa i pokazać zagrożenia, jakie dla systemu emerytalnego niesie dzisiejsza sytuacja i kryzys demograficzny.

Zasada w polskim systemie emerytalnym jest taka, i to nie jest jakiś wielki wyjątek w skali światowej, że młodsze pokolenia pracują na pokolenia starsze. I jeżeli tych młodszych pokoleń jest mniej albo ich praca jest niewydajna, a dzisiaj w Polsce praca jest mało wydajna, to emerytury będą się zmniejszać. W tym sensie analogia, po którą sięgnęłam, jest prawdziwa. Użyłam jej do pobudzenia wyobraźni. Rozmowę o kryzysie demograficznym próbujemy z różnych powodów zamieść pod dywan, bo temat jest trudny, bo wymaga wspólnotowej polityki. Dużo łatwiej jest się pokłócić o znaczenie i zapomnieć o istocie rzeczy.

Dlaczego szefowa resortu funduszy europejskich tak stanowczo zabiera głos w kwestiach emerytalnych? To działka innego ministra.

Mam bardzo jasną odpowiedź. Otóż resort funduszy ma także drugi obszar zainteresowań i zadań: politykę regionalną. I resort, którym kieruję, ma ustawowy obowiązek wypracowania średniookresowej strategii rozwoju kraju. Jej stworzenie jest konieczne. To absolutnie fundamentalna kwestia. Pracujemy nad strategią, musi być gotowa i przyjęta przez Radę Ministrów w ciągu roku. To będzie strategia do 2035 r. Jestem po wielu rozmowach z ekspertami. Zorganizowaliśmy w resorcie okrągły ekspercki stół ekonomiczno-społeczno-rozwojowy i kwestia emerytur, demografii wychodzi przy tej okazji na wierzch jako jedno z dwu–trzech kluczowych wyzwań, przed którymi stoimy, które Polska musi rozwiązać albo nasz dobrobyt stanie pod znakiem zapytania.

Czytaj więcej

Polska może stracić duże środki z funduszy unijnych. KE wykryła nieprawidłowości

A te dwa pozostałe wyzwania?

To, po pierwsze, kwestia konkurencyjności naszej gospodarki. Tu kluczową sprawą jest transformacja energetyczna. Wiadomo, że energia musi być czysta, że musimy być maksymalnie samowystarczalni. Ale energia musi być też tania, bo przez drogą energię tracimy konkurencyjność na rynku europejskim. Trzecie wyzwanie dotyczy zapewnienia względnie równego rozwoju kraju, nie tylko kilku największych metropolii. Udało nam się to utrzymać przez dwie dekady obecności w Unii Europejskiej i to jest wielki zasób. Żeby to jednak kontynuować, potrzebne są odpowiednie polityki społeczne, w tym na przykład dobrze wycelowana polityka mieszkaniowa. Na to wszystko nakłada się jeszcze czapa bezpieczeństwa. Nie tylko zewnętrznego, militarnego, ale też wewnętrznego. Jeśli bowiem mamy państwo silne, rozwojowe i konkurencyjne, to stać nas na armię i mamy instytucje, które są w stanie obronić nas przed agresją.

Przejdźmy do funduszy. Jak nam idzie wydawanie pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy?

Nadrabiamy zaległości odziedziczone po poprzednikach. Mamy już wypłacone przeszło 5,8 mld zł. Jesteśmy przed złożeniem dwóch kolejnych wniosków o płatność. Chcemy to zrobić we wrześniu i od razu złożyć dwa wnioski tak, żeby do końca roku spłynęło do nas ponad 30 mld zł. Wiele będzie zależało od zaawansowania reform i inwestycji, bo KPO to wielki projekt reformatorsko-inwestycyjny, a pieniądze są przyznawane za realizowane reformy i uruchomione inwestycje.

Jak duże jest zagrożenie, że nie damy rady wykorzystać przysługującej nam puli z KPO?

Celem rządu jest jak największe wykorzystanie środków, ale pamiętajmy, że to w dużej części jest bardzo korzystna, ale jednak, pożyczka. Nie ma więc sensu przepalać tych pieniędzy na byle jakie inwestycje po to tylko, żeby odhaczyć ich wydatkowanie. Ma sens, jeżeli jest to inwestycja, która nam się zwróci. I dlatego takie zasadnicze elementy, jak cała transformacja energetyczna, są dla nas absolutnym priorytetem rozwojowym. Ta transformacja jest zasadniczą częścią inwestycji Krajowego Planu Odbudowy. Dalej idzie cyfryzacja, która poza wszystkim jest także receptą na zwiększenie wydajności pracy w Polsce. I są wreszcie inwestycje w ludzi, w system ochrony zdrowia, żłobki, edukację. Ciężko tu mówić o zagrożeniach, bo to są priorytety, które staramy się zrealizować w 100 proc. Ale są obszary trudniejsze, jak ochrona zdrowia, na którą mamy duże środki, ale one idą razem z reformami, a te Ministerstwo Zdrowia zastało po poprzednikach w stanie ujemnym lub zerowym. Teraz resort ciężko pracuje, żeby szybko nadążyć z reformami.

Czytaj więcej

Strażnika w postaci „wieku emerytalnego” najłatwiej jest postawić

Po co była rewizja KPO?

Ta, którą po przejęciu rządów udało nam się wynegocjować w Komisji Europejskiej, była ogromna, największa z tych, które przeprowadziły inne kraje członkowskie. Poszła w dwóch kierunkach. Chodziło nam o przesunięcie wszystkiego najdalej jak się da, z uwzględnieniem oczywiście tego deadline’u w 2026 r. To było oczywiście związane ze straconym czasem w realizacji KPO w okresie rządów PiS. Dodatkowo były zmiany merytoryczne. Uznaliśmy, że pewne rzeczy, które zastaliśmy, są niecelowe. I tak na przykład wsparcie dla szpitali powiatowych, opiekę długoterminową przełożyliśmy z części pożyczkowej do grantowej. Uznaliśmy, że nie będzie popytu na pożyczki, bo szpitale nie mają wydolności potrzebnej do ich zaciągnięcia i obsługi. Więcej środków przełożyliśmy na bezpieczeństwo żywnościowe. To dodatkowo ponad 2,5 mld zł na mikro-, małe i średnie firmy w rolnictwie, przetwórstwo rolne, składowanie surowców, nowoczesne technologie i edukację. Liczymy, że to pomoże utrzymać lub zwiększyć produkcję rolną w Polsce, że będzie ona nowoczesna i konkurencyjna na rynkach europejskich. Skasowaliśmy też podatek od samochodów spalinowych. Uznaliśmy, że w sytuacji, gdy mamy w Polsce nieporównywalne z większością krajów unijnych wykluczenie komunikacyjne, a dziewięćdziesiąt kilka procent osób jeździ ciągle samochodami spalinowymi, to wprowadzenie podatku nie będzie dobrym rozwiązaniem. Tym sposobem jest zachęcanie do innych nawyków konsumpcyjnych, więc będą dopłaty do samochodów elektrycznych zamiast kary za używanie samochodów spalinowych.

Możliwa jest kolejna rewizja?

Tak, w 2025 r. będzie mała rewizja techniczna. Zobaczymy, jak nam idą inwestycje i będziemy starali się dostosowywać wskaźniki do stanu ich realizacji. Czyli to będzie bardziej optymalizacja. Ale ponieważ w trakcie trwania rewizji nie można składać wniosków o płatność, będziemy musieli celować między wnioski.

A jak nam idzie wydatkowanie pieniędzy z innych funduszy europejskich?

Dobrze. Udało nam się nadrobić zaległości. Idziemy zgodnie z planem i nie widzę ryzyka ich niewykorzystania.

W środku lata wywołała pani solidną burzę, mówiąc, że być może trzeba będzie podnieść wiek emerytalny w Polsce.

Nikt dzisiaj nie chce podnosić i nie podniesie wieku emerytalnego. Natomiast faktem jest, że mamy poważny kryzys demograficzny. Zainicjowałam debatę w tym zakresie i chciałabym ją kontynuować. Kryzys demograficzny nie przechodzi sam z dnia na dzień, jest bardziej przewidywalny. Dane, które przytaczam – czyli, że 15 lat temu na jednego emeryta pracowały prawie cztery osoby, a teraz już mniej niż dwie – bardzo dużo mówią o tym, co się dzieje. I jeżeli czegoś nie zrobimy, będzie to oznaczało bardzo niskie emerytury dla seniorów. Zresztą te emerytury już spadają. Jest wiele różnych rzeczy, które można zrobić, żeby przeciwdziałać kryzysowi demograficznemu. Przy czym trzeba robić je teraz: jak dojdzie do kumulacji, spiętrzenia się problemu, będzie za późno.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Ubezpieczenia
Coraz więcej Polacy wydają na ubezpieczenia. Ceny polis OC idą w górę
Ubezpieczenia
Awarie, kolizje, klątwa faraona. W wakacje częściej wzywaliśmy pomoc assistance
Ubezpieczenia
Pogoda psuje nieco wyniki PZU. Pomagają banki
Ubezpieczenia
Rośnie liczba szkód komunikacyjnych i wypłat
Ubezpieczenia
Nie chowaj dziecka pod kloszem!
Ubezpieczenia
LINK4 ma nową prezes. Na razie warunkowo