Wnioski po katastrofie lotniczej w Waszyngtonie. Kontrolerów jest za mało

Przyczyny katastrofy lotniczej w Waszyngtonie, w której zginęło 67 osób, są nadal wyjaśniane. Na czas dochodzenia przestrzeń podchodzenia do lądowania na lotnisku Ronalda Reagana została zamknięta dla helikopterów. I będą zmiany personalne.

Publikacja: 01.02.2025 14:46

Wnioski po katastrofie lotniczej w Waszyngtonie. Kontrolerów jest za mało

Foto: Alex Wroblewski/Bloomberg

Katastrofa, w której nad stołecznym lotniskiem zderzyły się ze sobą cywilny Bombardier CRJ700 należący do PSA Airlines, linii dowożącej pasażerów dla American Airlines i wojskowy Black Hawk, była pierwszym poważnym wypadkiem lotniczym od 16. lat. A helikopter odbywał lot treningowy, symulujący ewakuację ważnych osób z kluczowych instytucji do bezpiecznego miejsca. Według CNN w pobliżu lotniska Reagana wojsko wykonuje rocznie ponad 20 tys. takich lotów treningowych.

Roland Reagan National Airport jest bardzo trudne do operacji. Drogi podejścia są wąskie ze względu na pobliskie zabudowania, w tym Biały Dom i Kapitol, oraz bliskość miasta. Natomiast popyt na wykonywanie lotów jest ogromny, zaś kongresmeni, bo to oni kontrolują rozmiary ruchu w tym porcie,  bardzo często domagają się nowych połączeń. Ostatniej jesieni uruchomiono tam pięć nowych kierunków.

Czytaj więcej

Kolejna katastrofa lotnicza w USA. W Filadelfii samolot spadł na domy. „Wielka kula ognia”

Bezpieczne latanie nie oznacza, że nie było niebezpiecznych sytuacji

Na konferencji prasowej w kilkanaście godzin po wypadku sekretarz transportu Sean Duffy nie ukrywał, że w amerykańskim lotnictwie wiele się musi zmienić. - Kiedy Amerykanie wsiadają do samolotów, mają prawo oczekiwać, że wylądują w miejscu przeznaczenia. I to się nie wydarzyło. Tak nie było wczoraj i taka sytuacja jest nie do zaakceptowania. Dlatego wiele musi się zmienić - mówił Sean Duffy w obecności Donalda Trumpa.

Rzeczywiście podróże lotnicze w USA wydawały się dotychczas bardzo bezpieczne, a większość Amerykanów nie traktuje ich jako czegoś wyjątkowego. Ale pasażerowie dotychczas nie zdawali sobie sprawy, że to bezpieczeństwo jest gwarantowane wielkim kosztem, zwłaszcza przemęczeniem kontrolerów ruchu lotniczego, których jest zbyt mało. I to pomimo wysiłków władz lotniczych, by przyspieszyć przyjęcia nowych. Powód drugi to rosnące zagęszczenie przestrzeni powietrznej nad Waszyngtonem, ale także w pobliżu innych dużych miast amerykańskich. Więc ryzyko, jakie jest związane z podróżami lotniczymi, może okazać się o wiele wyższe, niż ten 16-letni bezwypadkowy okres by wskazywał.

- To bardzo smutne, ale nie jestem zaskoczony. W ciągu ostatnich 2-3 lat mieliśmy wiele sytuacji, kiedy było bardzo blisko zderzenia samolotów cywilnych nad lotniskami, bądź w ich pobliżu. Jeśli nie zostaną wprowadzone zmiany, wydarzy się kolejna tragedia - mówił w CNN Anthony Brickhouse, amerykański ekspert ds bezpieczeństwa lotniczego.

- Tu wszystko działa przeciwko tobie. Musimy chronić zaufanie amerykańskich pasażerów i zapobiegać sytuacjom, jaka się właśnie wydarzyła. Ale nasza zasada jest inna, bo wypadkom trzeba zapobiegać, zanim się wydarzą, a nie brać się za to dopiero po tragedii. Tu nie ma miejsca na samozadowolenie – wtórował mu Dennis Tajer, kapitan w American Airlines.

Czytaj więcej

Lotnisko w Waszyngtonie może zmienić nazwę z Dulles na Donald J. Trump

Trudna dla pilota sytuacja wydarzyła się na lotnisku Reagana już dzień wcześniej

Samolot wykonujący lot regionalny z Hartfiord w stanie Connecticut miał już lądować, kiedy kontrolerzy polecili mu zrobić jeszcze jedno okrążenie, ponieważ na jego drodze nagle pojawił się helikopter. Zanim polecenie odejścia na drugi krąg zostało wydane, pilot poinformował wieżę: - Mamy ruch helikopterowy pod nami. I wylądował bezpiecznie. Jak teraz piszą amerykańskie media, podobnych sytuacji na lotnisku Reagana było o wiele więcej. Tak samo w innych portach.

Inne groźne zdarzenie miało miejsce trzy tygodnie temu na lotnisku Phoenix, kiedy samolot United Airlines lecący z San Francisco z 129. osobami na pokładzie i maszyna Delty wioząca z Detroit 245 pasażerów jednocześnie dostały pozwolenie na lądowanie. Jak pokazał Flightradar,  samoloty były w pewnym momencie oddalone od siebie o niespełna 400 metrów. W ostatniej chwili obie maszyny zrezygnowały z przyziemienia. Ostrzeżenia nie dostały jednak od kontrolera, tylko z komputera pokładowego.

Kilka tygodni temu samolot wyczarterowany dla drużyny koszykarzy Gonzaga przeleciał tuż nad pasem startowym na lotnisku w Los Angeles, właśnie w momencie, kiedy do odlotu był gotowy samolot Delty.

Takich i podobnych zdarzeń było w 2024 roku kilkanaście. Ale żadne z nich nie było tak blisko sytuacji w jakiej w lipcu 2017 roku znalazła się maszyna Air Canada, którą pilotował kapitan nieustannie pracujący od 19 godzin. Dostał pozwolenie na lądowanie w San Francisco, ale nie skorzystał z niego, zrezygnował i zrobił jeszcze jedno okrążenie znajdując się już 200 metrów nad ziemią. Akurat wtedy, kiedy do odlotu szykowały się trzy duże samoloty pełne pasażerów. Wtedy regulator bezpieczeństwa lotniczego przyznał, że gdyby nie umiejętności kanadyjskiego pilota, mogłoby zginąć nawet 1000 osób, które znajdowały się w samolotach.

- To byłby jeden z najtragiczniejszych wypadków w historii lotnictwa pasażerskiego. Trzeba pamiętać, że piloci, mechanicy, kontrolerzy – wszyscy są tylko ludźmi. A z ludźmi jest tak, że popełniają błędy. To dlatego pracujemy teraz nad systemem, który pozwoli te błędy korygować, zanim dojdzie do tragedii – mówił Anthony Brickhouse.

- To naprawdę niebywałe, jak długo byliśmy w stanie latać bez poważnych wypadków – przyznał w CNN były prezes Federal Aviation Administration, Randy Babbitt.

FAA już wcześniej była zaniepokojona powtarzającymi się incydentami

Zanim doszło do tragedii w Waszyngtonie, FAA zaczęła wprowadzać na lotniskach nowe regulacje. Ustalono, że nie może być sytuacji, kiedy nie ma przynajmniej dwóch kontrolerów w wieży. Tyle, że te zmiany nie dotarły jeszcze do Ronald Reagan National Airport, gdzie doszło do tragedii. Na wieży był wówczas tylko jeden kontroler, który obsługiwał jednocześnie ruch samolotowy i helikopterowy.

Wstępne dochodzenie wykazało, że na tym strategicznym dla USA lotnisku kontrolerów jest za mało. Powinno ich być 28., zatrudniono 24. Oczywiście nadal nie wiadomo, kto ostatecznie zawinił, chociaż prezydent Trump natychmiast znalazł winnego wskazując na politykę zrównoważenia i różnorodności prowadzoną przez Demokratów i zatrudnianie tam nawet „krasnali”.

W chwili, kiedy doszło do wypadku FAA nie miała jeszcze nowego szefa. Prezydent mianował go dopiero w ostatni czwartek. To Chris Rocheleau, który już wcześniej przepracował w agencji 20 lat. Jego poprzednik, Michael Whitaker zrezygnował ze stanowiska 20 stycznia, po inauguracji Donalda Trumpa.

Katastrofa, w której nad stołecznym lotniskiem zderzyły się ze sobą cywilny Bombardier CRJ700 należący do PSA Airlines, linii dowożącej pasażerów dla American Airlines i wojskowy Black Hawk, była pierwszym poważnym wypadkiem lotniczym od 16. lat. A helikopter odbywał lot treningowy, symulujący ewakuację ważnych osób z kluczowych instytucji do bezpiecznego miejsca. Według CNN w pobliżu lotniska Reagana wojsko wykonuje rocznie ponad 20 tys. takich lotów treningowych.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
Pojazdy lekkie znów popchnęły branżę leasingową do rekordu
Materiał Promocyjny
Technologia daje odpowiedź na zmiany demograficzne
Transport
Polska coraz mocniej przyciąga używane samochody po kolizjach i wypadkach
Transport
Lotnisko w Waszyngtonie może zmienić nazwę z Dulles na Donald J. Trump
Transport
Ukraina podnosi ceny biletów do Polski i na Węgry. Powód? Za mało pasażerów
Transport
Kolej kupi pociągi jadące 200 km/h i szybciej, ale nie ma dla nich torów
Materiał Promocyjny
Wystartowały tegoroczne ferie zimowe