Jakie będą nowe ceny samochodów? Producenci wliczą kary

Obowiązujące od początku roku nowe limity emisji spalin, w praktyce nie do spełnienia przez producentów, będą skutkować wysokimi karami, a w konsekwencji wzrostem kosztów produkcji.

Publikacja: 07.01.2025 04:06

Jakie będą nowe ceny samochodów? Producenci wliczą kary

Foto: Shutterstock

Rynek aut czeka na spodziewane podwyżki cen. Władze UE nie ugięły się przed apelami przemysłu motoryzacyjnego, by opóźnić lub złagodzić nowe limity emisji spalin CAFE , które weszły w życie z początkiem 2025 r. Za przekroczenie nowych progów producentom samochodów grożą wysokie kary. – Przemysł samochodowy ryzykuje utratę nawet 16 mld euro potencjału inwestycyjnego z powodu zapłacenia kar, ograniczenia produkcji, połączenia się z zagranicznymi konkurentami lub sprzedaży pojazdów elektrycznych ze stratą – ostrzega Luca de Meo, prezydent Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów ACEA.

Kara za każdy przejechany kilometr

Nowe, bardzo restrykcyjne regulacje emisyjnie CAFE (Clean Air for Europe) to nie są jeszcze nowe normy emisji wielkości spalin, więc można sprzedawać samochody przekraczające limit. Ale poziom, do którego producent nie zapłaci kary za przekroczenie, obniżono ze 118 na 94 g CO2 na przejechany kilometr. Emisja ponad limit samochodu sprzedawanego od stycznia ma kosztować 95 euro za każdy g/km.

Czytaj więcej

Rewolucyjny patent chemiczny. Silniki spalinowe przekształcają metan w ekologiczne paliwo

Przykładowo jeden z największych importerów aut w Polsce już jesienią zapowiadał, że w przypadku popularnego 140-konnego sedana jego marki ze średnią emisją CO2 na poziomie 104 g/km potencjalna kara miałaby wynieść prawie 990 euro.

Drogie SUV-y jeszcze droższe

Podwyżki rekompensujące wzrost kosztów produkcji mogą w pierwszej kolejności dotknąć droższe SUV-y, bo producentom będzie łatwiej dodać równoważące kary emisyjne kilka tysięcy euro do tego rodzaju samochodów niż do małych aut miejskich. Z kolei te drugie już znikają z rynku. Montaż drogich instalacji dla wielu aut, które nie spełnią nowych norm, spowodowałby wzrost cen nieakceptowalny dla klientów, dlatego część marek już od pewnego czasu ogranicza ofertę.

Importerzy już wcześniej podjęli działania wyprzedzające, robiąc zapasy aut i wcześniej je rejestrując. W listopadzie i grudniu popyt w salonach wzrósł skokowo, głównie ze strony firm odpowiadających w Polsce za co najmniej dwie trzecie rynku nowych aut osobowych. To one w końcu roku zwykle uzupełniają swoje floty, a teraz jeszcze chciały uciekać przed możliwymi zmianami w cennikach.

Firmy wyczyściły zapasy dilerów

Jak podał Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar, w pierwszych 20 dniach grudnia 2024 roku zarejestrowano w Polsce 45,3 tys. nowych samochodów osobowych, o 48 proc. więcej niż rok wcześniej. Prognozowany wynik rynku nowych samochodów osobowych na koniec roku to ok. 555 tys. sztuk. Będzie on większy o ponad 16 proc. od ubiegłorocznego. – Na rok 2025 przewidywane są dalsze, choć już minimalne wzrosty sprzedaży, a wstępna prognoza to 560 tys. zarejestrowanych w 2025 roku nowych samochodów osobowych – informuje Samar.

Nie tylko nowe limity emisji będą podkręcać koszty produkcji samochodów, a w konsekwencji ich ceny. Wpływ na ceny mają obowiązkowe regulacje związane z podniesieniem poziomu bezpieczeństwa. Unijne rozporządzenie GSR2, które obowiązuje od 7 lipca 2024 roku, nakłada na producentów samochodów obowiązek wyposażania ich w zaawansowane systemy, takie jak kamery na podczerwień oraz tzw. czarne skrzynki. Producenci samochodów już od kilku lat przygotowywali się do wdrożenia dyrektywy GSR2, a wiele modeli premium miało już takie wyposażenie przed datą graniczną. Inaczej jest z pojazdami klasy ekonomicznej, gdzie było oferowane jako opcjonalne i dodatkowo płatne. Teraz musi być montowane fabrycznie, co zwiększa koszt bazowego modelu. – Szacujemy, że ceny niektórych samochodów mogą być większe w 2025 roku nawet o 10–15 proc. – stwierdził Tomasz Otto, dyrektor departamentu strategii i marketingu platformy Automarket.pl.

Gdyby nie elektryki, byłoby lepiej

Problemem rynku, zwłaszcza w kontekście kosztów produkcji, pozostaje słaby popyt na samochody elektryczne. Ponieważ regulacje CAFE dotyczą średnich emisji z całej sprzedaży danego producenta, to jeśli zapewniłby on na rynku korzystniejszy miks samochodów, dopychając ofertę aut spalinowych bezemisyjnymi elektrykami, uniknąłby kar. Rachunek jest prosty – jeżeli sprzedaż jednego auta benzynowego powoduje emisję np. 140 g CO2/km, to sprzedaż jednego zeroemisyjnego pojazdu obniża średnią emisję do 70 g CO2/km i pozwala zmieścić się w narzuconym limicie.

Ale samochody elektryczne pozostają w niełasce klientów. Według ACEA w listopadzie udział elektryków w unijnym rynku zmalał do 15 proc. z 16,3 proc. rok wcześniej, przy spadku sprzedaży o niemal jedną dziesiątą. Na największym europejskim rynku – w Niemczech – spadek rejestracji samochodów w pełni elektrycznych zbliżył się do 22 proc., a we Francji – sięgnął niemal jednej czwartej.

Nieudany nowy program dopłat

W Polsce nowy program dopłat do elektryków ma większy budżet, ale wyłącza ze wsparcia firmy, choć przedsiębiorcy stanowili ponad połowę beneficjentów pierwszej edycji „Mojego elektryka”. – Subsydia do samochodów elektrycznych w Polsce są nadal niezbędne. Tymczasem istnieje duża szansa, że skuteczny program zostanie zastąpiony narzędziem całkowicie niesprawdzonym, a ponadto opartym na błędnych, oderwanych od realiów rynkowych założeniach – uważa Aleksander Rajch, członek zarządu Polskiego Stowarzyszenia Nowej Mobilności. – Przedsiębiorstwa, które odpowiadały do tej pory za około 50–60 proc. popytu na pojazdy elektryczne, tracą do niego dostęp. To znacząco ograniczy skalę inwestycji w zeroemisyjny transport – ostrzega Michał Markiewicz, dyrektor ds. rozwoju biznesu w PKO Leasing.

Rynek aut czeka na spodziewane podwyżki cen. Władze UE nie ugięły się przed apelami przemysłu motoryzacyjnego, by opóźnić lub złagodzić nowe limity emisji spalin CAFE , które weszły w życie z początkiem 2025 r. Za przekroczenie nowych progów producentom samochodów grożą wysokie kary. – Przemysł samochodowy ryzykuje utratę nawet 16 mld euro potencjału inwestycyjnego z powodu zapłacenia kar, ograniczenia produkcji, połączenia się z zagranicznymi konkurentami lub sprzedaży pojazdów elektrycznych ze stratą – ostrzega Luca de Meo, prezydent Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów ACEA.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
To nie był błąd techniczny. Wiadomo co spowodowało katastrofę samolotu Jeju Air
Transport
Awantura u konkurenta LOT-u. Łotewski rząd chce dymisji prezesa airBaltic
Transport
Airbus prawie wykonał roczny plan dostaw
Transport
Kluczowy odcinek autostrady A1 znowu płatny. Ile zapłacisz za przejazd od stycznia?
Materiał Promocyjny
eDO Post – nowa era bezpiecznej komunikacji cyfrowej dla biznesu
Transport
Boeing czeka w tym roku reset. Bo może być już tylko lepiej