Wiceminister infrastruktury Piotr Malepszak zasugerował wyhamowanie inwestycji drogowych, by więcej pieniędzy dostawała kolej. Czy są już konkrety?
Bazujemy na programach, które zastaliśmy: Krajowym Programie Kolejowym obejmującym inwestycje i programie wieloletnim związanym z bieżącym zarządzaniem i utrzymaniem infrastruktury kolejowej. Zakładamy, że w kolejnych latach wzrośnie wartość inwestycji i będziemy mieć stabilne finansowanie działalności utrzymaniowej. Nowy zarząd PLK zaczął pracę od przeglądu projektów inwestycyjnych, teraz pracujemy nad aktualizacją KPK w oparciu o wnioski z tego przeglądu. Planujemy aktualizację KPK do końca tego roku.
Ile pieniędzy będzie przeznaczonych na inwestycje kolejowe?
To kwoty od 10 do 17 mld zł rocznie do roku 2027 z perspektywą do roku 2030. Przyglądamy się zaawansowaniu prac przygotowawczych i dokumentacyjnych, bo to one warunkują rozpoczęcie prac w terenie.
Czy przez procedurę nadmiernego deficytu Ministerstwo Finansów nie zabierze wam części pieniędzy?
Nie mieliśmy dotąd takich sygnałów. Realizacja inwestycji kolejowych to proces wieloletni, którego nie można z dnia na dzień wyhamować. Obowiązują nas umowy z wykonawcami. W tym roku podpisaliśmy wiele umów inwestycyjnych, czekających od kilku, kilkunastu miesięcy, kolejne będziemy zawierać w niedługim czasie. Przykładem może być nowa linia z Krakowa do Nowego Sącza i Zakopanego, gdzie na południowym odcinku między Chabówką, Limanową i Nowym Sączem realizowane są prace inwestycyjne. Do końca przyszłego roku planujemy wprowadzić wykonawców na większość z odcinków tej wielkiej inwestycji.
W tym roku PLK miało ogłosić przetargi na inwestycje 17 mld zł, ale według rynku panuje stagnacja.
Jako nowy zarząd działamy pół roku i w tym czasie podpisaliśmy umowy na ponad 12 mld zł. To duże projekty, jak przebudowa węzła katowickiego, ale i szereg mniejszych dotyczących linii lokalnych i nowych przystanków. Pod koniec czerwca zaprezentowaliśmy plan przetargów na ten rok. Te 17 miliardów jest nadal aktualne; 4 września rozpoczęliśmy przetargi na trzy duże zadania, na łącznie 6 miliardów z tej puli. Gdy tylko zakończy się przegląd projektów inwestycyjnych, jeszcze w tym roku pokażemy wykonawcom, jak w perspektywie trzech do pięciu lat będzie wyglądać harmonogram zlecania robót inwestycyjnych. Także pod względem zapotrzebowania na materiały: ile szyn, podkładów i innych materiałów związanych z infrastrukturą kolejową będziemy chcieli zakontraktować przez kolejne lata.
Firmy wykonawcze utrzymują, że przy braku zleceń grozi im perspektywa zwolnień.
Staramy się rynek traktować po partnersku. Pokazywać plany, podpisywać umowy z wiarygodnymi wykonawcami. Ale jeżeli nie realizują prac, na które się umówiliśmy, jeżeli podają w przetargach niskie ceny, a później przychodzą do nas z nieuzasadnionymi roszczeniami, to z takimi wykonawcami nie chcemy współpracować. Chcemy za to być transparentni wobec rynku wykonawczego, podając prognozy na kolejne lata. Dziś widzimy, że przy przetargach, które uruchamiamy, liczba wykonawców składających nam oferty jest znacząca. Gdy na jedno postępowanie otrzymujemy kilkanaście ofert, jest to korzystne dla zamawiającego, ale może powodować negatywne skutki dla rynku.