Tyle, że drożej i nie bezpośrednio. Szacuje się, że od inwazji 24 lutego 2022 roku Rosjanie nielegalnie sprowadzili lotnicze komponenty o łącznej wartości ok 12 mld dolarów. Korzystają z nich wszystkie ważniejsze rosyjskie linie lotnicze. I dlatego mogą latać.
W tym handlu obłożonym zachodnimi sankcjami biorą udział firmy z Turcji, Chin, Zjednoczonych Emiratów Arabskich oraz b. republik radzieckich, zwłaszcza z Zakaukazia. Często są to firmy zarejestrowane z „przyjaznych krajach”, ale ich właścicielami są Rosjanie. Ale są także firmy z Czech, Litwy i Mołdawii ‑ wynika z dochodzenia przeprowadzonego przed dwójkę dziennikarzy z portalu IStories wyspecjalizowanego w dziennikarstwie śledczym.
Czytaj więcej
Rosyjskie Ministerstwo Transportu zwróciło się do rządu o wsparcie w wysokości 265 mld rubli dla linii lotniczych w tym kraju. Za te pieniądze miałyby wykupić samoloty nielegalnie przejęte od leasingodawców w 2022 roku.
Po nałożeniu sankcji Rosjanie mieli trzy wyjścia, jeśli chcieli eksploatować chociaż część floty. Po pierwsze— kanibalizacja — w ten sposób 70 proc. maszyn byłoby w stanie przetrwać do 2025 roku. Po drugie montowanie części, które nie są oryginalne — w tym wypadku jednak pojawiło się zagrożenie, że taka maszyna będzie mogła latać wyłącznie w rosyjskiej przestrzeni powietrznej. I po trzecie: tak, jak jest to w przypadku innych branż, import równoległy.
Najwięcej części przyjeżdża z Emiratów
Największym pośrednikiem — zdaniem IStories miałby być dubajski Ats Heavy Equipment & Machinery, który jest głównym dostawcą komponentów dla linii z Grupy Aerofłotu, czyli oprócz samego Aerofłotu, także dla Pobiedy i linii Rossiya oraz Yakutia, Izhavia, Jamal, Red Wings, S7, Nordstar, iFly Airlines, a także dla centrum serwisowego Eurasia Technology Alliance.