W jakiej kondycji wchodzi europejskie lotnictwo w tegoroczny sezon zimowy?
Mijający sezon letni był świetny dla linii europejskich. Już w lipcu wiadomo było, że brakuje zaledwie 3 proc. do powrotu do wyników sprzed pandemii, sierpień i wrzesień były jeszcze lepsze. Czyli już nie ma wątpliwości, że europejskie lotnictwo w tym roku wróciło do czasów sprzed Covid-19. Tyle, że te dobre wyniki nie są osiągane przez wszystkie rynki. Czasami widzimy różnice nie tylko między poszczególnymi krajami, ale i poszczególnymi lotniskami w tym samym kraju.
Najlepiej oczywiście dały sobie radę porty w Europie Południowej, które zapełniły się turystami. Tam latem obsłużono więcej pasażerów, niż przed pandemią. Najlepsze wyniki osiągnęły lotniska greckie, gdzie nadal jest świetna pogoda, ale także Grecja i Hiszpania, Cypr i Malta. Wszędzie tam już teraz odprawiono więcej pasażerów, niż w całym 2019 roku.
Ale na drugim biegunie są porty, które nadal borykają się z odbudową ruchu. Powodów takiej sytuacji jest kilka zaczynając od wojny w Ukrainie.
Czy ma pan tu na myśli Polskę?
Akurat polskim lotniskom wojna ukraińsko-rosyjska bardzo pomogła, ponieważ uchodźcy z Ukrainy stworzyli dodatkowy popyt. I wyniki tego lata pokazują, że polskie lotniska wróciły już do stanu sprzed pandemii.
Chodzi mi o takie kraje, jak Finlandia, która ucierpiała z powodu modelu biznesowego Finnaira , czyli korzystaniu z modelu opartego na ruchu wschód- zachód, czyli przewozach pasażerów i cargo z Azji na zachód Europy oraz dalej za Atlantyk. Zamknięcie możliwości przelotów nad Syberią i konieczność omijania rosyjskiego terytorium spowodowało, że ten model, tak efektywny przed wojną ,się już nie sprawdza.