„Osiołkowi w żłoby dano, w jeden owies, w drugi siano. Uchem strzyże, głową kręci. I to pachnie, i to nęci”. W wierszu Aleksandra Fredry dylemat osła – którą strawę wybrać – zakończył się tragicznie. Zwierzę padło z głodu.
To tylko jeden z dowodów, że osły rzadko miały szczęście do bajek. Zwykle były przedstawiane jako głupie, uparte lub ze skłonnościami do depresji. Kłapouchy w „Kubusiu Puchatku” ciągle narzekał, nie wierzył, że cokolwiek może mu się w życiu udać. Osioł z „Czterech muzykantów z Bremy”, choć służył wiernie swemu gospodarzowi, musiał na starość uciekać, by nie stracić życia.
Natomiast u Ignacego Krasickiego był niewrażliwy na słowiczy trel. Dopiero w ostatnich latach osły zostały zrehabilitowane. W „Shreku” zielonemu ogrowi towarzyszył kłapouch, który okazał się nie tylko wiernym kompanem, ale był również wygadany. Jak mówił głosem Jerzego Stuhra: „Latam, gadam, pełen serwis!”.
Najwidoczniej takiego nietuzinkowego bohatera pozazdrościli Hollywood Hiszpanie, kręcąc wraz z Włochami „Don Chichota”. Narratorem filmu nie jest ani walczący z wiatrakami Don Kichot, ani jego giermek Sancho Pansa, ale osiołek Rucio, który chciałby kiedyś zostać rumakiem i przeżyć emocjonującą przygodę.
Tymczasem o ekscytujących wyprawach może zapomnieć. Don Kichot ma już bowiem wyprawę po sławę za sobą, a jego odyseję rozsławił pewien popularny autor książek nazywany Cervantesem. Błędny rycerz nie ma ochoty ruszać się z La Manchy. Woli spędzać czas w domu, zatopiony w książkach. Jego słynny koń Rosynant także nie rwie się do nowych potyczek i spędza emeryturę musztrując kury w kurniku. Na dodatek nie najlepiej układają się stosunki Don Kichota z Sancho Pansą. Ich ostatnia wyprawa naraziła giermka na poważne straty finansowe.