Pojęcie „filmy kostiumowe” jest oczywiście umowne, bo przecież we współczesnych produkcjach aktorzy też chodzą w kostiumach – uważa Beata Tyszkiewicz. – Ale wiem, że widzowie, szczególnie w dzisiejszych, dość zaganianych, czasach tęskną do ekranizacji historycznych opowieści z dawnej epoki. Wcale się temu nie dziwię. Sama brałam udział w tego typu przedsięwzięciach i świetnie je wspominam.
[srodtytul]60 godzin przymiarek[/srodtytul]
– Pamiętam, jak Andriej Konczałowski zaproponował mi udział w „Szlacheckim gnieździe” według Turgieniewa – dodaje Tyszkiewicz. – Zdjęcia kręcono w carskich pałacach kapiących od złota, a stare świeczniki naprawdę świeciły setkami świec. Wielką przyjemność sprawiła mi też polsko-francuska ekranizacja „Wielkiej miłości Balzaka”. Jako ekranowej pani Hańskiej miło mi się chodziło po autentycznym domu wielkiego pisarza. Pamiętam, jaką wagę przywiązywano do kostiumów. Obliczyłam, że przymiarki sukien do całego filmu zajęły mi ponad 60 godzin. Sceny plenerowe kręcono w faktycznych miejscach akcji, m.in. w Paryżu, Leningradzie i Alpach Szwajcarskich, a w Polsce – w Krakowie, Walewicach, Nieborowie oraz Warszawie: w Wilanowie i Łazienkach Królewskich.
Przygotowania do realizacji „Wielkiej miłości Balzaka” trwały siedem lat. Serial był koprodukcją polsko-francuską, co w latach PRL stanowiło spore wyzwanie. Na planie pracowało ok. 300 aktorów z Polski i Francji. Niełatwe okazało się też skompletowanie obsady. Szczególnie w przypadku głównej roli, potrzebny był bowiem aktor podobny do Balzaka, a jednocześnie na tyle dobry, by udźwignąć ciężar roli. Po miesiącach poszukiwań Wojciech Solarz wybrał Pierre’a Meyranda. Reżyser był tak zadowolony, że zaangażował go bez prób. Przełamał nawet opory francuskich producentów, którym Meyrand wydawał się zbyt mało znany. W polskiej wersji językowej francuski aktor przemówił głosem Piotra Fronczewskiego. Serial, poza Polską i Francją, był emitowany m.in. w Szwecji, Belgii, Szwajcarii i Kanadzie.
[srodtytul]Kobiety bronią się same[/srodtytul]