Pełen paradoksów jest polski teatr. Można we wrześniu 2024 r. objąć dyrekcję Teatru Dramatycznego w Warszawie, a jednocześnie pierwszy spektakl w sezonie wyreżyserować w innym stołecznym teatrze, w Narodowym.
W tym przypadku nie ma akurat nic złego: Wojciech Faruga wraz z dramaturżką Julią Holewińską otrzymali dyrekcję Dramatycznego, gdy rozpoczęli już pracę nad „Faustem” w Narodowym. Postanowili spektakl doprowadzić do premiery, choć, jak wiele już przykładów udowodniło, czasami zastępstwa lepiej służą teatrowi, nawet gdy są nagłe.
„Faust” w Narodowym: spektakl pusty i bałamutny
Tym razem do takiego cudu nie doszło, a rzadko zdarza się spektakl tak pusty i bałamutny jak „Faust” Farugi. Widzowie oglądają teoretycznie „Fausta”, a jeśli go nie czytali, mogą pomyśleć, że Johann Wolfgang Goethe to taki hochsztapler, który podłącza się pod sukces serialu „The Crown”, pisząc sztukę, której bohaterkami są Elżbieta II (Sławomira Łozińska) i Lady Diana (Małgorzata Kożuchowska).
Czytaj więcej
Urząd m.st. Warszawy rozpoczyna procedurę powołania bez konkursu Wojciecha Farugi na stanowisko dyrektora Teatru Dramatycznego im. Gustawa Holoubka – poinformowała na FB Aldona Machnowska-Góra, wiceprezydentka Warszawy.
Mogą też pomyśleć niektórzy widzowie, że Goethe w tej samej sztuce umieścił Jana Pawła II, Lecha Wałęsę, Andy’ego Warhola i Charliego Chaplina. Oczywiście ci, którzy poczują, że coś w tym „Fauście” przefajnowano, sięgną po oryginał i zorientują się, że padli ofiarą hucpy reżysera.