Od 2009 r. stworzony przez panią Chór Kobiet, zapowiedział rosnące znaczenie kobiet w polskim teatrze, przemilczane tematy. Jaki impuls zdecydował o tym, że teraz oddaje pani głos kobietom ukraińskim i białoruskim?
Oczywiście impulsem była inwazja Rosji na Ukrainę w całej jej brutalności, a w konsekwencji również widmo kolejnej wojny w Europie. Mój teatr chórowy zawsze jest bezpośrednią reakcją na to, co najbrutalniejsze w rzeczywistości, na sytuację społeczno-polityczną. Zawsze chór pojawiał się w miejscach największego politycznego konfliktu, w miejscach zapalnych, Tak było w przypadku “Konstytucji na chor Polaków” w Nowym Teatrze, “Grundsetz” w Berlinie, “Jedem das seine” w Monachium, czy – bezpośrednio po objęciu przez PiS władzy i pierwszych atakach mowy nienawiści skierowanej we wszystko, co “obce” – w przypadku “Hymnu do miłości” w Teatrze Polskim w Poznaniu.
Czytaj więcej
„Proces” Lupy, „Chłopi” Garbaczewskiego, „Ślub” Augustynowicz – to wydarzenia 10. Boskiej Komedii, która pod hasłem „Teatr w ruinie” potrwa od 9 do 16 grudnia.
Od kliku miesięcy prowadzę warsztaty i próby z kobietami, które uciekły z Ukrainie ze względu na wojnę. Z kobietami, które uciekły z Białorusi przed politycznymi prześladowaniami. Wreszcie, z kobietami, które udzieliły im schronienia w Polsce. Składają się one na grupę w wieku od 9 do 71 roku życia. Są wśród nich uchodźczynie, „przeżywczynie” z Mariupola, Kijowa, Irpienia, Charkowa.
Chór jest dla mnie metonimią ludzkiej różnorodności, pluralitas, ucieleśnia istniejące w społeczeństwie napięcia polityczne i antagonizmy. Tym razem chciałam stworzyć wspólnotę, która połączy kobiety, które uciekły przed wojną i bombami, z tymi, które oficjalna polityka definiuje jako wrogów – Białorusinkami i Polkami, które symbolicznie otworzyły przed nimi domy.