Historia przedstawienia sięga roku 2019, kiedy przygotowane zostało w warszawskiej Akademii Teatralnej jako egzamin studentów wydziału Aktorstwa Teatru Muzycznego pod kierunkiem Anny Sroki-Hryń, a jego premiera odbyła się 8 czerwca – w dniu urodzin Olgi Sipowicz, czyli Kory. To właśnie jej pamięci młodzi aktorzy zadedykowali przedstawienie, które okazało się tak udane, że zostało przeniesione na Scenę w Baraku Teatru Współczesnego w Warszawie i weszło do jego repertuaru (premiera odbyła się 20 sierpnia 2021). Jedenastka wykonawców zinterpretowała na nowo 16 przebojów Kory i zespołu Maanam spotykając się z bardzo dobrym przyjęciem przez widzów. Teraz spektakl został zarejestrowany i to jest dobra wiadomość.
Ograniczoną do minimum scenografię (pusta czarna scena, jako rekwizyty krzesła, para anielskich skrzydeł) celnie ożywia i tworzy światło, koncentrując uwagę na tym, co istotne. Umiejętnie poprowadziła studentów Anna Sroka-Hryń pomagając im odczytać utwory jako odrębne, choć połączone ze sobą historie-etiudy prezentujące charakter, dyscyplinę i temperament młodych aktorów.
Pomagają też zdjęcia Witolda Płóciennika - dynamiczne, kiedy trzeba i statyczne – też, kiedy trzeba. Dwie kamery, którymi zostało zarejestrowane przedstawienie, stanowią dowód, że nie bogactwo użytych środków decyduje o sukcesie, ale umiejętność określenia potrzeb realizacyjnych.
Młodzi wykonawcy (ubrani równie minimalistycznie - w czarne garnitury) magnetycznie szepczą, śpiewają, tańczą historie, które naprawdę ich obchodzą – o świecie, w którym samotność, poczucie wyobcowania czasem ustępują namiętności, miłości.
Znakomitą robotę wykonał Mateusz Dębski, autor aranżacji i kierownik muzyczny spektaklu. W jego odczytaniu utwory Olgi Sipowicz i Marka Jackowskiego brzmią całkiem inaczej niż proponowali ich twórcy. Towarzyszące Korze gitary i perkusja zamienione zostały na pianino, harfę i kontrabas. Efekt jest zaskakujący, bo nie zubaża całkiem inaczej zinterpretowanych utworów. Wydobyta z nich została ich poetyckość, sensy, które nieraz ustępowały w wykonaniach Kory jej energii i ekspresji. „Cykady na Cykladach”, „Boskie Buenos”, „Szare miraże” czy też może jeszcze bardziej „Nie poganiaj mnie bo tracę oddech” to w tym aranżu liryczne ballady. Tchnęli w nie życie młodzi wykonawcy tworząc prostymi, oszczędnymi środkami aktorskimi tło dla bogactwa opowieści o świecie Kory, który zdaje się im bliski. „Krakowski spleen”, w którym „Czekam na wiatr co rozgoni ciemne skłębione zasłony” brzmi jak głęboko przeżyty protest-song.