Na „Dziewczynę z Dzikiego Zachodu” polska publiczność czekała 50 lat. O tym, że przedtem wystawiono ją w 1971 roku, też zresztą w Teatrze Wielkim w Łodzi, pamiętają tylko najstarsi widzowie. Reszta nie zna dzieła tak lubianego Giacomo Pucciniego i opery, która jest niczym western.
Akcja dzieje się wśród amerykańskich górników szukających złota. Są szeryf i bandyta. Ale ponieważ to opera, więc czarnym charakterem jest szeryf-baryton, a serce okaże złodziej Dick, śpiewający tenorem o włoskim brzmieniu.
Dyrektor na wylocie
Ta wyjątkowa „Dziewczyna z Dzikiego Zachodu” otworzyła operowy sezon Teatru Wielkiego w Łodzi. Kolejnym wydarzeniem miała być premiera monumentalnego „Raju utraconego” Krzysztofa Pendereckiego, szykowana z okazji 90. rocznicy urodzin kompozytora. Nikt jednak nie wie, czy dojdzie do skutku. Prawdopodobnie z końcem roku dyrektor Dariusz Stachura będzie musiał odejść.
Czytaj więcej
Tomasz Konieczny będzie świętował w sobotę w Operze Narodowej swój jubileusz, a nim wyjedzie w świat, wystąpi też w styczniu w premierze Mariusza Trelińskiego.
Na stanowisko dyrektora Teatru Wielkiego otrzymał trzyletni kontrakt. Przedłużenie umowy miało być formalnością, ale tuż przed jej wygaśnięciem latem urząd marszałkowski (rządzi w nim Zjednoczona Prawica) rozpisał konkurs. Nie przyniósł rozstrzygnięcia, a Dariusz Stachura pełni jedynie dyrektorskie obowiązki. Teraz kandydata wyznaczy minister kultury, a nowy człowiek ma pojawić się z nowym rokiem.