Jest nad sceną Nowego Teatru prawie niewidoczne oko. Może Boga? A na pewno ulicznej kamery. Zobacz galerię zdjęć
Monitoruje, podgląda. W pierwszym akcie – życie berlińskiego „Kabaretu" z filmu Boba Fosse'a, w drugim zaś – nowojorskiego klubu erotycznego „Shortbus" z porno fabuły Johna Mitchella. Śledzi i transmituje na białą, kafelkową ścianę zaprojektowaną przez Małgorzatę Szcześniak. Tu – w Warszawie, bo o niej jest spektakl. Jak deklaruje Jacek Poniedziałek w roli drag queen – o jednym profilu z wąsikiem, a drugim z mocno pomalowanym okiem – Nowy Teatr zawsze będzie pytał, czy mieszkańcy Warszawy są szczęśliwi. A jeszcze dociekliwiej, co robią w sypialniach, klubach, sex-shopach i burdelach. Bo tam można poznać prawdziwą naturę człowieka.
Spektakl definiuje też największy obyczajowy konflikt współczesnej Polski. Przez pryzmat „Kabaretu", przypominającego narodziny faszyzmu, pokazuje strach przed nietolerancją dla mniejszości i próbami kontrolowania prywatności. W „Shortbus" oglądamy ludzi, którzy nie boją się stracić kontroli nad sobą i szukają totalnej wolności.
Warlikowski tworzy apoteozę seksualności bez ograniczeń. Zwłaszcza w historii Sophii. Maja Ostaszewska parodiuje delikatnie stereotypową terapeutkę: gra pewną siebie młodą kobietę, która prowadzi dwójkę gejów Jamesa (Piotr Polak) i Jamie (Maciej Stuhr), lecz sama nigdy nie przeżyła orgazmu. Ośmielona jointem i kontaktem z bezpruderyjną dziewczyną (Magdalena Popławska) sama przeżywa wyzwolenie.