Anglia lat 80. pod rządami żelaznej damy, Margaret Thatcher, rozedrgana wielomiesięcznymi strajkami górników zdesperowanych wizją zamykania kopalń i zepchnięcia ich na margines społecznego życia . W takim momencie kilkunastoletni Philip Marsden, syn szwaczki i hydraulika, postanawia zostać tancerzem. Jego droga do sukcesu nie była łatwa, ale osiągnął go, wspierany przez bliskich, wielką pracą i wytrwałością. Z nizin społecznych trafił na artystyczny Parnas.
Bohater musicalu, Billy Elliot ma jeszcze bardziej udramatyzowaną historię – jest półsierotą, wychowywanym przez ojca i starszego brata - górników zaangażowanych w działalność strajkową, To ludzie prości, twardzi, mocni, czasem i agresywni, więc absolutnie nie rozumieją chłopca, którego pasja kojarzy im się ze zniewieściałością. W ich pojęciu odbiera siłę do walki z trudną codziennością, z jaką muszą się mierzyć przez całe życie. Wrażliwy i artystycznie uzdolniony Billy Elliot musi podjąć nieprawdopodobny wysiłek, by dopiąć swego. Musical jest zatem opowieścią o sile marzeń i o tym, że własny, niezbyt szczęśliwy los można odmienić. Jest to rzecz o walce, by wyrwać się ku lepszemu światu – ale bardzo bajkowa, bo nie pokazująca prawdziwej ceny – alienacji i utraty korzeni – jaką trzeba za to zapłacić.
Polskiej publiczności historia ta znana jest z pięknego filmu, nakręconego przed piętnastu laty w reżyserii Stephena Daldry'ego ze świetną rolą Jamiego Bella. Niektórym – być może – udało się zobaczyć na West Endzie powstały pięć lat później na fali jego popularności i grany do dzisiaj musical Eltona Johna i Lee Halla. Teraz, dzięki kilkuletnim zabiegom Dariusza Miłkowskiego, dyrektora Teatru Rozrywki, przyszedł czas na premierę w Chorzowie. I to w autorskiej wersji jego polskich twórców – bo licencja została wydana pod warunkiem, że nie zostanie skopiowane żadne z rozwiązań, m.in. choreograficznych, scenograficznych, wykorzystanych w oryginale. To dało realizatorom szansę na stworzenie oryginalnego dzieła.
Smaczku realizacji dodaje fakt, iż nie ma w Polsce lepszego czasu i miejsca do wystawienia „Billy'ego Elliota" niż Śląsk – targany tak jak Anglia przed trzydziestu laty górniczymi strajkami i widmem zamykania kopalń,. A wśród artystów Teatru Rozrywki nie brakuje takich, którzy – podobnie jak Billy - wbrew rodzinnej tradycji zamiast kopalni wybrali scenę.
Reżyser Michał Znaniecki akcent położył jednak nie na społeczno-polityczne realia, a na relacje między postaciami i emocje, jakie z nich wynikają. Ojciec (Robert Talarczyk) musi stawić czoła nie tylko problemom zawodowym, ale i wdowiemu osamotnieniu, wyzwaniom związanym z opieką nad demencyjną babcią Billy,ego czy trudną relacją z buntującym się synem. Pod maską twardego człowieka czai się jednak spora wrażliwość, która w końcu pozwoli mu zrozumieć i zaakceptować wybór Billy'ego.